303. Recenzja „Margo” - Tarryn Fisher
„Czasami, ratując kogoś innego, ratujesz też trochę samego siebie. Kochając kogoś innego i nie oczekując niczego w zamian, uczymy się kochać siebie. Może to ten zwykły akt działania na innych sprawia, że czujemy się lepiej we własnej skórze.”
Autor: Tarryn
Fisher
Tytuł: Margo
Wydawnictwo: Sine Qua
Non
Narracja: pierwszoosobowa
– Margo
Główny
bohater: Margo
Ogumienie: Ta
okładka jest piękna. Ma w sobie coś niesamowitego i tak pogmatwanego, że aż
ciężko w to uwierzyć. Te pomazańce ukazane na głowie dziewczyny mogą sugerować
lekkie niezrównoważenie bohaterki. Albo po prostu odbiegające od normy
zachowanie. Okładka zdecydowanie pasuje do treści, co jak zawsze, zapisuję na
plus. Ale okładka zagraniczna również jest śliczna. Na nią również mocno
zwróciłam uwagę, kiedy znalazłam informację o tej książce.
Najlepsze
zastosowanie: Bone nie jest zwykłym miastem. Jest specyficzne, pełne ciemności,
niebezpieczeństw, brudu, kłamstw, niepewności i łamania prawa. Mieszkają tam
narkomani, dilerzy, prostytutki. Ludzie widzą innych, ale nie reagują na ich
przewinienia. Starają się przetrwać w tym dziwacznym miejscu, które stworzył im
los. W Bone stoi dom. Pożeracz. W Pożeraczu mieszka dziewczyna — Margo — wraz z
matką, która przestała ją zauważać po kilku latach życia. Życie Margo nie jest
łatwe. Pracuje w sklepie z używaną odzieżą. W jednych butach chodzi tak długo
aż ich całkowicie nie zedrze. Jej matka nie daje jej na wydatki większe niż to,
co konieczne. A nawet wtedy dziewczyna musi czasami się dopominać, aby kupiła
jej jakiś ciuch czy buty. Marzeniem Margo jest wyrwanie się z Bone. Z
toksycznego środowiska, które cały czas ją osacza. Chce odejść od matki
prostytutki, od sąsiadów narkomanów. Chce wieść normalne życie z dala od tego
okropnego miejsca. Jednak nie jest to proste. Zanim Margo zacznie nawet
zagłębiać się w swoje marzenia, całym Bone wstrząsa niespodziewana wiadomość.
Siedmioletnia dziewczynka zaginęła. W akcję poszukiwawczą zaangażowana jest
Margo oraz jej kolega — Judah. Kiedy prawda wychodzi na jaw w dziewczynie budzi
się pragnienie, aby odpłacić tym, którzy zrobili krzywdę tej niewinnej istocie.
Ból za ból. Oko za oko. Ząb za ząb. Śmierć za śmierć.
Tykać
to kijem?: Zobaczyłam okładkę zagranicznego wydania. Przeczytałam opis.
Zapragnęłam przeczytać. Jak zauważyłam, że książka pojawi się w Polsce,
wiedziałam, że tego nie przegapię. Coś mnie ciągnęło do tej książki.
Wiedziałam, że nie spocznę, dopóki nie poznam tej historii.
Bohaterowie: Margo nie
jest zwyczajną bohaterką. Nie ma w niej nawet krzty z tych dziewczęcych
postaci, pochodzących z New Adult czy Young Adult. Jedynym wspólnym elementem
jest pragnienie spotkania miłości — takiej prawdziwej i do końca życia. A nawet
to ma w sobie zalążek niezwyczajności. Z racji swojego pochodzenia, otoczenia w
jakim się wychowała, nie mogła stać się osobą delikatną, pełną optymizmu i
szczęścia. Margo jest specyficzna. Nie potrafię jej umiejscowić. Nie umiem jej
zdefiniować. Nie wiem gdzie szukać słów, aby wytłumaczyć Wam jej osobę. Na
początku zdaje się być naprawdę zwyczajną nastolatką, przynajmniej stara się
taka być. Na tyle, na ile pozwalają jej na to warunki w jakich przebywa.
Wszystko zdaje się być w porządku. Widzimy zakochaną dziewczynę, która pragnie
uciec z miasta, które uciska ją w każdej strony. Które ją ogranicza. Później
wszystko zaczyna się zmieniać.
Margo przestaje być zwykłą nastolatką.
Widać wkradający się w nią mrok, potrzebę wymierzenia sprawiedliwości. Świadoma
jest swoich czynów i planuje je z dokładnością. Początkowo jest to spontaniczne
i nie do końca przemyślane, ale później wszystko nabiera rozpędu. Życie Margo
już nigdy nie będzie takie samo. Nie po tym, co się stało. Nie po tym, co
zrobiła. Stała się samozwańczym ramieniem sprawiedliwości. Ale czy ktokolwiek
uznałby, że robi dobrze i nie przejąłby się jej czynami? Może w książce wydaje
się to być akceptowalne. Margo zdaje się być każdym z nas, który słysząc o
cierpieniu innej osoby chciałaby zrobić krzywdę tej, która była oprawcą.
Rozumiem ideę autorki. Jednak nie przemówiło to do mnie.
Pióro: Na całe
szczęście Tarryn Fisher pisze w przystępny sposób i nie ma większych problemów
z zagłębieniem się w akcję. Dość szybko przeczytałam tę książkę, mimo że nie do
końca przypadła mi do gustu.
Całokształt: Zaaferowana
premierą książki i naprawdę piękną okładką nie zwracałam uwagi na opis ani
pojawiające się w sieci recenzje. I to był mój błąd. Gdybym nieco poczytała na
jej temat, nie straciłabym na nią czasu i pieniędzy. Niestety wszystko
potoczyło się inaczej. Przepełniona pochwałami (bo jedynie strzępki recenzji do
mnie docierały) zaczęłam czytać książkę. Kiedy zauważyłam, że tyle w niej
psychologicznych aspektów, zaczęłam wątpić. Nie lubię tego typu rzeczy. Wiem,
że są osoby, którym ta książka się podoba. Są osoby, którzy lubią tak mocno
psychologiczny aspekt powieści. Ja jednak należę do prostych ludzi, którzy
książki czytają dla czystej rozrywki i wolą wartką akcję, walkę, nieco miłości
i tym podobne sprawy. Tego typu powieści do mnie nie trafiają.
Gdzieś widziałam porównanie Margo do Byliśmy łgarzami, Pod kloszem
czy Mary Dyer. Zgodzę się z każdym
jednym przypadkiem. W każdej z nich poruszane są podobne elementy, co w Margo. I pewnie dlatego książka Tarryn
Fisher do mnie nie przemówiła. Mix Byliśmy
łgarzami i Pod kloszem za żadne
skarby świata nie może mi się spodobać, bo obu książek nie trawię. Nie lubię
tak pogmatwanych historii pełnych niedopowiedzeń, mroku i czegoś dziwnego. A
niewątpliwie Margo do takich książek
się zalicza.
Dodatkowo to zakończenie. Nic nie
zostaje wyjaśnione. Czytelnik pozostaje z morzem pytań bez odpowiedzi, z których
najważniejszym jest: W jakim celu powstała ta książka? Może i posłowie autorki
nieco naświetla nam całą sytuację, ale nadal uważam, że to za mało. Że brak
punktu kulminacyjnego, czegoś, co spowodowałoby jakieś umiejscowienie tej
historii dałoby jej bardzo wiele. A tak ciężko jest poczuć tę historię i
zrozumieć całkowicie jej ideę.
Kasia
radzi: Zgodzę się z opinią, że fani książek Byliśmy łgarzami, Pod kloszem
i może w jakimś stopniu Mary Dyer
(choć ja Marę bardzo lubię, a Margo
raczej nie), znajdą w tej książce coś dla siebie. Jest to mocno psychologiczna
książka, gdzie bohaterka tak naprawdę nie jest ani dobra, ani zła. Jeśli
jesteście ciekawi kim jest Margo, zalecam samemu sprawdzić. Choć nie
gwarantuję, że się dowiecie. Ja nadal nie jestem pewna.
Mój
osąd: Zapchlony wilkołak – 5/10
Brak komentarzy: