297. Recenzja „Podbój” - Elle Kennedy

marca 07, 2017
„Niezbyt wiele rzeczy na tym świecie znajduje się na liście "Cholernie się boję", ale dziewczyna Garretta zajmuje pewną pozycję w pierwszej trójce.”
Autor: Elle Kennedy

Tytuł: Podbój

Seria: Off-Campus #3

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Narracja: pierwszoosobowa – Dean, Allie

Główny bohater: Dean Heyward-DiLaurentis – 22 lata; Allie Hayes – 21 lat

Romans: Dean +Allie

Ogumienie: Przyznać muszę, że najbardziej podobała mi się okładka do pierwszej części. Im dalej, tym mniej do mnie przemawiają postaci nam ukazane. Ta grafika została jeszcze przerabiana niedługo przed premierą. Pozbawiono dziewczynę zbyt dużej ilości henny na brwiach, a chłopak nagle osiwiał z wrażenia. Czy wyszło lepiej? Nie powiedziałabym. Już wolałam te ciemne włosy chłopaka, choć akurat u dziewczyny wyszło to na dobre.

Najlepsze zastosowanie: Dean to podrywacz i każdy w Briar to wie. Jedyne zasady, jakich przestrzega to – nie spać z dziewicami i pierwszorocznymi, gdyż te najszybciej się przywiązują. Oczekują stałego związku, a później przystojny hokeista nie wie, co robić z taką osobą. Dlatego jasno ustala zasady jeszcze przed odbyciem stosunku. Dla niego jest to zabawa. Dzięki temu czuje się lepiej. Nie wkłada w to wielu emocji. Robi to dla zaspokojenia swoich potrzeb. Dopóki na progu jego domu nie pojawia się Allie. Dziewczyna ukrywa się przed swoim byłym. Boi się, że gdy tylko on zacznie prawić jej czułe słówka, postanowi wrócić do niego. Dlatego zdecydowała się spędzić noc poza akademikiem. Jedynym rozwiązaniem było towarzystwo Deana, który został parokrotnie ostrzeżony, co się stanie z jego przyrodzeniem, jeśli tylko spróbuje dobierać się do Allie. Jednak do czego zdolne jest trochę za dużo tequili? Nawet największa przeciwniczka przygodnego seksu zgodzi się odreagować z jednym z najprzystojniejszych chłopaków na całym uniwersytecie. Sprawa zaczyna się komplikować, kiedy Dean zaczyna myśleć tylko i wyłącznie o Allie. Nic nie jest w stanie go pobudzić do działania. Nawet wizja czworokąta nie pomaga. Chłopak musi jakoś przekonać dziewczynę do niezobowiązującego seksu. Ale czy na pewno będzie on taki niezobowiązujący?

Tykać to kijem?: Po Układzie myślałam, że seria Off-Campus będzie wspaniała. Że to będzie naprawdę dobre New Adult – nieco schematyczne, pikantne, zabawne, niezbyt przesycone miłością. Właśnie coś takiego zapowiadał tom pierwszy. Już w Błędzie przyszło nam to zweryfikować. Jednak i tak postanowiłam dać szansę ostatnim dwóm tomom. Ponieważ chciałam poznać każdego z chłopaków.

Bohaterowie: Ciekawiło mnie z kim zostanie sparowany Dean i zupełnie nie spodziewałam się Allie. Co prawda niespecjalnie ją pamiętam z Układu. Jedynie to, że schodziła się i rozchodziła ze swoim chłopakiem. To jest cały obraz jaki jestem w stanie sobie przypomnieć tylko na podstawie tego, co dostaliśmy w jedynce. Tutaj uzupełniamy jej postać. W sumie Allie jest pełna sprzeczności. W życiu codziennym jest spokojna, nieśmiała, czasami wręcz niezdecydowana i niepewna. Natomiast w łóżku wychodzi z niej ktoś całkiem inny. Lubi zabawy, które dla większości są niestosowne. Może nie jest to aż tak skrajne jak w przypadku Greya, bo dziewczyna nie ma swojego pokoju z zabawkami, ani w sumie nie ma zbyt wielu zabawek, ale czasami lubi popuścić wodzę fantazji. To, że w łóżku jest taka perwersyjna, czasami dominująca i pewna swego kłóci się z jej nieśmiałą i niezdecydowaną postawą. Nie powiedziałabym, że jest to niemożliwe w prawdziwym życiu. Dlatego nie chcę od razu rzucać oskarżeniami, że autorka stworzyła nierealistyczną postać. Po prostu ciężko mi było pogodzić te dwie osobowości Allie. Przez to nie do końca jestem pewna jaką ona jest osobą.

Dean natomiast jest dokładnie taki, jakim go znamy. No dobra, to nie jest prawda. Przez dwa tomy przewija się temat, że jest raczej egoistyczny i nie za bardzo przejmuje się innymi osobami w swoim otoczeniu. Wszystko jednak zostaje zweryfikowane tutaj, gdzie dostajemy jego pełny obraz. Chłopak wydaje się być naprawdę interesujący i mimo tego że przez większość czasu myśli tylko o jednym to naprawdę można go polubić. Może nie jest porywający i nadal moim zaklepańcem z tej serii pozostaje Garrett (ciekawe jak wypadnie Tucker), ale ma w sobie coś intrygującego.

Pióro: Chyba to jest rzecz, za którą lubię Kennedy najbardziej. Jej lekki sposób pisania, dzięki czemu zagłębienie się w akcje zajmuje nam dosłownie minuty, sprawia, że nie możemy oderwać się od lektury. Gdybym w akademiku mieszkała sama to z całą pewnością zarwałabym noc, bo tak dobrze czytało mi się tę historię.

Całokształt: Podbój nie jest częścią, w której fani serii są zakochani. Wszystko za sprawą tego w jaki sposób zaczęła się relacja między Allie i Deanem. To, że na początku łączył ich tylko seks sprawiło, że wiele osób było niezadowolonych i może nieco zniesmaczonych. Przede wszystkim tym, że seks nie powinien być podstawą związku, a jedynie dodatkiem, czymś, co dostaje się razem ze związkiem. Do mnie ta argumentacja nie trafia. Są osoby, które traktują seks jako coś emocjonalnego, umacniającego więzi. Coś, co związane jest tylko i wyłącznie z miłością. Ale są też osoby, które uważają to zabawę. Nic zobowiązującego, niebudującego żadnych więzi. Dean był chłopakiem, który nie łączył seksu z miłością, dlatego relacja między nim a Allie musiała zacząć się od łóżka. W przeciwnym razie nic by się nie wydarzyło. Dlatego zupełnie nie przeszkadza mi to, że ich relacja rozpoczęła się od seksu.

New Adult ma to do siebie, że główni bohaterowie często mają za sobą ciężką przeszłość – gwałt, znęcanie fizyczne czy psychiczne, spowodowanie wypadku, w którym zginęła ukochana osoba. W tej serii jedynie pierwszy tom posiadał ten element. Ani Allie, ani Dean nie mieli tak drastycznych przeżyć. Wydaje mi się, że to dobrze, ale z drugiej strony przez brak jakiegokolwiek zaczepienia ta książka wydawała się być nieco nudna. Nie było w niej nic nadzwyczajnego. Jakiegoś punktu kulminacyjnego. Znaczy pojawia się jedna rzecz. Jest dość drastyczna i z całą pewnością straszna, ale nie wydała mi się właściwa. Nie mam pojęcia jak to wyjaśnić. Po prostu nie do końca mnie przekonała. Myślałam, że zdarzy się całkowicie coś innego. Ale może lepiej, że to, co podejrzewałam nie miało miejsca.

Kasia radzi: Myślę, że fani serii Off-Campus i bez moich rekomendacji czy wypunktowania wad sięgną po książkę, aby samemu przekonać się jak wypadła. Ja nie chcę Was szczególnie zachęcać. Ani zniechęcać. Ale polecam zajrzeć przynajmniej do Układu, bo na tę chwilę to najlepsza część. Została jeszcze jedna. Ciekawe jak wypadnie.

Mój osąd: Rozkładający się zombie – 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.