298. Recenzja „Zabójczyni” - Sarah J. Maas
„Wiedział, że słowa mogą okazać się równie groźne jak stal.”
Autor: Sarah J.
Maas
Tytuł: Zabójczyni
Seria: Szklany
tron #0.1, #0.2, #0.3, #0.4
Wydawnictwo: Uroboros
[Grupa wydawnicza Foksal]
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Celaena Sardothien – ok. 17 lat
Romans: Celaena +
Sam
Ogumienie: To
pierwsze wydanie nowelek, które zawiera 4 opowiadania otrzymało okładkę dość
prostą i w sumie pasującą do całości, a tym bardziej odpowiadającą tym czterem
pojedynczym wydaniom. Ale osobiście dużo bardziej podoba mi się to drugie,
zagraniczne wydanie. Nawet mimo tego że zupełnie nie pasuje do pozostałych
książek i z całą pewnością, kiedy obok siebie stoją na półce mało kto wpadnie
na to, że jest to ta sama seria.
Najlepsze
zastosowanie: Z racji tego, że jest to zbiór opowiadań, nie będzie
standardowego opisu tego, co tam się dzieje. Nie będę przedstawiała Wam, co ma
miejsce w poszczególnych nowelkach, gdyż wszystko, co ważne można przeczytać w
opisach znajdujących się na tylnej okładce. Gdybym zaczęła zagłębiać się w
fabułę każdej z nich, wyszłoby, że nie znacie tylko zakończenia, a wszystko
inne Wam streściłam. Wydaje mi się, że to nieco bez sensu. Dlatego napiszę po
prostu, że ten zbiór składa się z czterech nowelek — Zabójczyni i Władca piratów, Zabójczyni i Czerwona pustynia, Zabójczyni
i podziemny świat oraz Zabójczyni i
Imperium Adarlanu. Wszystkie mają miejsce przed wydarzeniami rozgrywającymi
się w Szklanym tronie. Mniej więcej
jest to rok od momentu, kiedy poznajemy Celaenę w pierwszym tomie serii.
Tykać
to kijem?: Długo zastanawiałam się czy chcę przeczytać te opowiadania. Nie
jestem fanką krótkich historii. Kończą się dla mnie zbyt szybko. Zanim człowiek
zdąży zagłębić się w akcję, już dostaje zakończenie podane na tacy. Jakoś nie
do końca to do mnie przemawia. Ale postanowiłam dać szansę tym nowelkom i
sprawdzić czy istnieje możliwość przeczytania ich jako pierwszych. Że wcale nie
trzeba zaczynać od Szklanego tronu.
Bohaterowie: Nie za
bardzo przepadałam za Celaeną z pierwszych tomów serii. Dopiero mniej więcej w
połowie trójki i całą czwórkę poczułam do niej nieco sympatii. Z tego powodu
nie łatwe było dla mnie powrót do niej, jeszcze zanim zaczęłam ją lubić. Na
samym początku miałam z nią duży problem, ponieważ wydaje się być naprawdę
płytką dziewczyną, którą interesują śliczne stroje, jakieś błyskotki i tak
naprawdę tyle wystarczy, aby ją całą kupić. Później nieco mądrzeje, ale nadal
ma słabość do pięknych rzeczy. Kiedy nie ma zbyt wiele pieniędzy i powinna
oszczędzać każdy grosz, woli jednak kupić sobie pięknie pachnące lawendowe
mydło zamiast zwykłego. Wiem, że ciężko jest odejść od swoich przyzwyczajeń i
te piękne stroje zawsze będą jej słabością, ale po prostu niełatwo było mi
przez to dogadać się jakoś z Celaeną.
W tych krótkich historiach poznajemy
również Sama. Chłopaka, o którym często wspomina Celaena w Szklanym tronie oraz pozostałych częściach. Bez czytania nowelek,
wiadomo, że jest to ktoś niezwykle dla niej ważny. Jednak moim zdaniem nie
został do końca dobrze wykreowany. Brakowało czegoś w jego zachowaniu i
sposobie bycia. Wydawał się być dość sztuczny i nie do końca rzeczywisty. W
sumie tyczy się to każdej z postaci przedstawionej w nowelkach. Nie zakotwiczyły
się dobrze w całości i trudno jest widzieć w nich rzeczywiste postaci. A
naprawdę szkoda. W Samie można znaleźć naprawdę duży potencjał i predyspozycje
na naprawdę barwną i pasjonującą postać. Jednak ze względu na to, że
opowiadania były krótkie nie udało się go odpowiednio wykreować nad czym
szczerze ubolewam.
Pióro: Niedawno
czytałam Dwór mgieł i furii tej
autorki i jestem zdziwiona różnicą stylów. ACOMAF czytało mi się niezwykle
szybko (ponad 700 stron, kilka godzin i skończone), natomiast te nowelki nieco
mi się dłużyły. Widać jak bardzo rozwinęła się autorka.
Całokształt: Ogólnie
każda z nowelek mi się podobała. Nie mam do niej wielkich zastrzeżeń, przede
wszystkim, dlatego że biorę sobie poprawkę na to jak zmieniła się Maas. Gdybym
sięgnęła po nie jako pierwsze może nie czułabym się przekonana i
potrzebowałabym jeszcze czegoś, aby chcieć mocniej zagłębić się w tę serię.
Jednak mimo wszystko uważam, że nie byłoby złym pomysłem rozpoczęcie swojej
przygody ze Szklanym tronem właśnie
od nowelek. Dzięki nim tę najbardziej irytującą Celaenę mamy na samym początku
i nie musimy do niej później wracać.
Kasia
radzi: Czy jest to obowiązkowa lektura dla osób lubiących serię Szklany tron? Nie sądzę. Nie potrzeba
znać tych opowiadań, aby i tak dobrze się wczuć w klimat opowieści. Jednak
jeśli ktoś koniecznie chciałby poznać Sama to polecam zajrzeć. Zwłaszcza, że
wydaje się być naprawdę ciekawą osobistością.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie – 7/10
Brak komentarzy: