308. Recenzja „Siedem minut po północy” — Patrick Ness
„Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.”
Autor: Patrick
Ness
Tytuł: Siedem
minut po północy
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Conor O’Malley — 13 lat
Ogumienie: Ta
okładka, to wydanie, te ilustracje w środku! To jest po prostu niebywałe!
Podziwiam ilustratora, który zabrał się za stworzenie do tej książki pięknych
grafik, które umilają nam czytanie i sprawiają, że z jeszcze większą
przyjemnością połyka się kolejne strony. Jestem naprawdę pod wrażeniem!
Najlepsze
zastosowanie: Odkąd mama Conora zachorowała na raka, jego życie nie jest łatwe.
W szkole wciąż spotykają go pełne politowania spojrzenia. Nauczyciele dają mu
więcej luzu, przez co nie jest zmuszany do odpowiedzi czy odrabiania prac
domowych. Nawet kiedy na początku starał się, aby wszystko było normalnie —
zgłaszał się do odpowiedzi, odrabiał prace domowe — inni zdawali się go nie
zauważać. Dla jego dobra starali się go zbyt mocno nie przeciążać. To wszystko
doprowadza go do szału. Nie wie, co zrobić, aby znów być normalnym dzieciakiem,
traktowanym na równi z innymi. Pewnej nocy Conor budzi się siedem minut po
północy i słyszy jakiś głos wołający jego imię. Wszystko jest niezwykle
surrealistyczne, gdyż istotą, która go woła, jest stary cis rosnący na wzgórzu.
Jednak wydaje się, że ma on oczy, usta, ręce i nogi. Chłopak uważa, że to tylko
sen i kiedy rano się obudzi, wszystko będzie wyglądało jak dawniej. Jednak rankiem
na podłodze jego pokoju leży całe mnóstwo igieł. Jak one się tam dostały, nikt
nie wie. Conor jak najszybciej sprząta bałagan i próbuje wszystko zrozumieć. Czy
potwór jest prawdziwy? Następnej nocy chłopiec dowiaduje się, w jakim celu
potwór się mu ukazał. Przynajmniej częściowo. Wszystko zależy od Conora i tego
czy będzie chciał usłyszeć jego opowieści, które pomogą mu coś zrozumieć. Czy
chłopak zechce posłuchać tego, co potwór chciałby mu powiedzieć? Czy wyniesie z
tego jakieś lekcje?
Tykać
to kijem?: O książce zrobiło się bardzo głośno, kiedy do kin wszedł film na
jej postawie. Sama nie miałam wielkiej ochoty na zapoznanie się z nią, ale niedawno
zachciałam ją przeczytać.
Bohaterowie: Conor
jest zwykłym trzynastolatkiem. Jedynym odstępstwem od normy jest to, że jego
matka zachorowała na raka. To w pewnym sensie doprowadza go do szału. Chodzi o
to, że z tego powodu jego życie zmieniło się całkowicie. Wszyscy rzucają mu
pełne politowania spojrzenia, nikt nie wie jak się z nim obchodzić, więc
wszyscy przymykają oko na jego przewinienia, o ile do jakichkolwiek dochodzi.
Całkowicie rozumiem jego uczucia. Przez całą tę sytuację wydaje się być
całkowicie niewidzialny, co zupełnie mu się nie podoba. Nie jest w stanie nic
zmienić, dlatego żyje z dnia na dzień, próbując przetrwać jakoś ten cały chaos.
Potwór nie do końca mu pomaga, gdyż chłopiec najpierw uważa go za element snu,
a później wytwór wyobraźni. To trochę dziwaczne i niepojęte, że nagle w jego
życiu pojawia się wiekowy stwór, który pragnie jedynie prawdy od Conora. Prawdy,
do której chłopak nie chcę się przyznać nawet sam przed sobą.
Pióro: Sposób
przedstawienia całej historii oraz ilustracje znajdujące się w środku
sprawiają, że całą książkę czyta się w naprawdę szybkim tempie. Mi zajęło
jakieś półtorej godziny na zapoznanie się z nią.
Całokształt: Ta
historia nie jest mocno rozbudowana. Nie ma wielu wątków, nie przeplata się
zbyt wiele postaci. Nie poznajemy bardzo głęboko głównego bohatera, całej jego
przeszłości. I to mi się nieco nie podobało. Z drugiej jednak strony, gdyby
dorzucić do niej więcej, mogłoby być za dużo. Mogłoby wyjść zbyt nudno, a
wszelkie opisy zostałyby uważane za zapychacze. Mam bardzo mieszane uczucia,
jeśli chodzi o tę sferę. Od razu po przeczytaniu stwierdziłam, że byłoby
lepiej, gdyby miała więcej stron, gdyby było więcej opisów pomiędzy kolejnymi
spotkaniami z potworem. Jednak teraz myślę, że w recenzji zwróciłabym na to
uwagę i powiedziała, że było to zupełnie niepotrzebne i sprawiało, że akcja się
dłużyło. Jak widać, ciężki ze mnie czytelnik. Niełatwo zrozumieć moją pokrętną
logikę.
Siedem
minut po północy to, przede wszystkim, cudowna historia w
przepięknym wydaniu. Ilustracje są niesamowite i zawsze nawiązują do treści
lektury. Wszystko jest pięknie dopasowane i idealnie wkomponowuje się w całość.
Jestem pod wrażeniem wydania tej, dość krótkiej, ale jakże świetnej opowieści.
Może i nie dostajemy objętościowo dużej historii, jednak jej wielkość zostaje
przedstawiona w całkiem inny sposób. Dodatkowo sami możemy wyciągnąć z niej
kilka lekcji. Opowieści potwora są interesujące, a przede wszystkim nie są
proste. Nie mają łatwych rozwiązań i mocno trzeba się zastanowić, kto w nich
jest zły. To pokazuje jak barwnymi postaciami są ludzie. Nigdy nie są albo
czarni, albo biali. Mają w sobie tyle odcieni szarości, że jest to aż
nieprawdopodobne.
Kasia
radzi: Jeśli szukacie krótkiej opowieści, ale niosącej za sobą jakieś
przesłanie, jak najbardziej powinniście zabrać się za Siedem minut po północy. Może nie jest to historia pozbawiona wad,
ale przyznać trzeba, że ma w sobie coś niesamowitego i wartego poznania.
Mój
osąd: Rozkładający się zombie — 7/10
Brak komentarzy: