321. Recenzja „Wszyscy patrzyli, nikt nie widział” — Tomasz Marchewka
„Całe życie powtarzał, że zbiegi okoliczności to wymówka tych, którzy nie potrafią planować.”
Autor: Tomasz
Marchewka
Tytuł: Wszyscy
patrzyli, nikt nie widział
Seria: Miasto
Szulerów #1
Wydawnictwo: Sine Qua
Non
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: Slava — ok. 20 lat
Najlepsze
zastosowanie: Hausenberg to nie jest zwykłe miasto, gdzie żyją zwyczajni
ludzie. Tam powietrzem są karty, przekręty i zdobywanie, jak największej ilości
pieniędzy. Najważniejsze jest, aby zrobić duży przekręt, dzięki któremu zarobi
się obrzydliwie dużo, a przy tym nie dać się za to zabić. Nie jest to łatwe i
zdecydowanie wymaga subtelności i rozumu. Jednym z młodych szulerów głodnym
wrażeń oraz splendoru, jaki idzie za byciem najlepszym, jest Slava. Chłopak
jest uczniem Profesora, najlepszego szulera w całym Hausenbergu, tego, który
kiedy siada do stołu, zawsze wygrywa. Slava chciałby być tak dobry, jak swój
mentor, a nawet lepszy. Sprawy się jednak nieco komplikują, ponieważ nie tylko
on ma poważne plany w tym niecodziennym mieście. W drodze do sławy pomagają mu
Nino oraz Petr, który nazywa siebie królem złodziei. Razem chcą zrobić coś
spektakularnego, coś co zostanie zapamiętane przez wszystkich mieszkańców
obywateli przez bardzo długi czas. Jednak nie będzie to łatwe. Przyjdzie czas,
że będą zmuszeni postawić wszystko na jedną kartę, nawet jeśli rozdanie nie będzie
dla nich zbyt korzystne. Ale od czego są przekręty oraz młodzieńczy upór i
odwaga?
Tykać
to kijem?: Przyznaję się, że elementem decydującym, czy sięgnę po tę książkę
była okładka. A kiedy zapoznałam się z opisem, wiedziałam, że będzie to coś
godnego uwagi. Nie mogłam się doczekać aż uda mi się przeczytać tę historię.
Bohaterowie: Jako
głównego bohatera wpisałam Slavę, ale tak naprawdę jest tutaj ktoś dużo
ważniejszy, mocniej widoczny. Chodzi mi o Hausenberg. To miasto może być
traktowane spokojnie jako bohater, który odgrywa bardzo ważną rolę przy
prowadzeniu całej akcji. Do tego został niesamowicie zarysowany przez autora.
Pan Marchewka niezwykle się postarał przy kreacji Hausenberga, przez co możemy
mieć wrażenie jakby był odrębnym bytem, które w każdej chwili może w jakiś
sposób wpłynąć na przebieg akcji. Ma w sobie coś niebywałego, wyróżniającego na
tle innych miejsc, o jakich możemy czytać w książkach, a przede wszystkim jest
kompatybilny z wydarzeniami oraz klimatem miejsca. W dużym stopniu sam tworzy
ten klimat.
Przejdźmy teraz do ludzkich postaci.
Osobą, wysuwającą się na pierwszy jest Slava — ambitny, zdolny i niezwykle
przebiegły młodzieniec, którego marzeniem jest być numerem jeden w całym
Hausenbergu i posiadaniu jak największej ilości pieniędzy. Uważam, że został
dobrze wykreowany — tak samo, jak reszta postaci — i mimo wszystko to on
odgrywa najważniejszą rolę w całej opowieści. Ma w sobie dużo młodzieńczego
uporu i determinacji, co sprawia, że czasami decyduje się na zrobienie takich
przekrętów, które nie każdy dorosły by się podjął. Nie nazwałabym tego jednak
odwagą, ale na minus również raczej bym tego nie zapisała. Był typowym
chłopakiem, który pragnął coś osiągnąć i być w swoim fachu najlepszym.
W książce pojawia się jeszcze wiele
godnych uwagi postaci, nie są to tylko Slava, Nino i Petr, jednak nie sposób
jest ich wszystkich tutaj wymieniać. Aby odkryć ich wartość w całej opowieści,
należy samemu ją przeczytać. Ja powiem Wam jedynie, że każda z nich wnosi coś
innego do historii i czasami przez ich mnogość mamy kłopot ze zrozumieniem, kto
jest kim. Ponadto, z racji tego, że dostajemy niezwykle dużo nazwisk i
statusów, w pewnym momencie zaczynamy się lekko gubić, a także nie czujemy
żadnych głębszych uczuć względem bohaterów. Nie ma tam postaci, którą bym
pokochała albo znienawidziła. Może czasami coś mnie zadziwiło, lekko ugodziło
czy połechtało, ale nie było to permanentne uczucie względem którejś z postaci.
Całokształt: Na uwagę
przede wszystkim zasługuje styl jakim posługuje się Pan Marchewka. Sposób
kreowania rzeczywistości, wydarzeń, całego tego niepokojącego klimatu jest
naprawdę niesamowity. Jestem naprawdę pod wrażeniem i zdecydowanie czekam na
więcej książek pisanych w ten sposób. Jednak jest coś, co nie do końca mnie do
siebie przekonało. Działo się to przez kilka pierwszych rozdziałów. Autor
zdecydował się na skakanie w czasie, co nieco mnie zagubiło. Myślę, że
wprowadzenie tych scen byłoby bardziej odpowiednie mniej więcej w połowie
opowieści, kiedy już wsiąknęliśmy w ten klimat i znaliśmy nieco historię
Hausenberga.
Podobał mi się sposób poprowadzenia
akcji, gdzie czytelnik nie jest niczego pewien i zastanawia się nad tym, co
może zdarzyć się na kolejnych stronach, jednak nie jest w stanie tego
przewidzieć. Pan Marchewka zaskoczył mnie niejednokrotnie, co zdecydowanie
należy zapisać na plus, ponieważ obecnie coraz rzadziej autorom się to zdarza.
Dodatkowo daję wielki plus za klimat opowieści, który całkowicie nas otacza i
nie opuszcza do ostatnich stron. Z niecierpliwością oczekuję kolejnych tomów z
serii, ponieważ zakończenie nie pozwala na nic innego.
Kasia
radzi: Jeśli lubicie łotrzykowskie klimaty, gdzie główni bohaterowie nie
są do końca dobrzy i mają swoje grzeszki na sumieniu, to myślę, że ta książka
się Wam spodoba. Mi w pewnym stopniu przypominała Świt, którego nie nadejdzie Remigiusza Mroza, przede wszystkim
klimatem i strachem o każdy kolejny dzień i walką z najmocniejszymi, aby
utrzymać się w branży. Dlatego myślę, że osoby, którym podobała się ta książka,
polubią i historię rozgrywającą się w Hausenbergu.
Mój
osąd: Potężny heros — 8/10
Brak komentarzy: