322. Recenzja „Zaczarowani” — Rene Denfeld
„Siedzę pod kocem przez całą wieczność nim uznaję, że Pani jest wystarczająco silna, by mnie zobaczyć. Pewnego dnia ujrzy potwory takimi jakie są i przestanie pytać samą siebie dlaczego ich szuka. Przestanie obwiniać się o chęć budowania dla nich zamków. Nawet potwory potrzebują spokoju. Nawet one potrzebują osoby, która pragnie słuchać — usłyszeć — abyśmy któregoś dnia mogli znaleźć słowa, którą są czymś więcej niż tylko pustymi frazesami. Może wtedy uda nam się powstrzymać ludzi takich jak ja od przyjścia na świat.”
Autor: Rene
Denfeld
Tytuł: Zaczarowani
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Narracja: różna
Główny
bohater: można powiedzieć, że więzień celi śmierci.
Najlepsze
zastosowanie: Potwory również mają coś do opowiedzenia. Więźniowie też czują potrzebę,
aby ktoś poznał ich prawdziwą historię. Mężczyzna, znajdujący się w celi
śmierci pozostał jedynie ze słowami i swoją wyobraźnią. Maluje rzeczywistość
samemu, pokazując jak zaczarowane może być miejsce, w którym się znajduje.
Słucha także opowieści innych osadzonych. Jednym z nich jest York. Jego data
śmierci została już wyznaczona i tylko Pani, zajmująca się wyciąganiem więźniów
z cel śmierci, może mu pomóc. Jednak ona nie może tego zrobić. York pogodził
się ze swym losem i pragnie zakończyć swój żywot. Nie chce, aby Pani szukała
prawdy w jego przeszłości, żeby uchroniła go przed końcem. Jednak ona
rozpoczyna własne śledztwo. Została zatrudniona, aby wyciągnąć go z tego, wbrew
wszystkiemu. Grzebanie w przeszłości nie zawsze jest dobrym pomysłem i Pani
przekona się o tym szczególnie.
Tykać
to kijem?: Nie wiem czy wiecie, ale lubię sięgać po książki, mając tylko
niewielkie pojęcie o czym są. W przypadku tej powieści, jedyne co wiedziałam,
to to, że obecny jest realizm magiczny. A tytuł jakoś powiedział mi, że to
fantastyka. Oj, jakże się myliłam.
Bohaterowie: Zaczarowani to książka, gdzie narracja
prowadzona jest z kilku perspektyw. Otrzymujemy wizję świata mężczyzny
przebywającego w celi śmierci, którego spojrzenie jest niecodzienne
i zastanawiające. Śledzimy również losy Pani, nieznanej nam z imienia,
jednak wiemy, że jest doradcą i jej klientami są więźniowie celi śmierci.
Otrzymujemy także obraz więzienia, znajdującego się nad celami, gdzie poznajemy
białowłosego chłopaka, który niedawno trafił na odsiadkę. Ma szesnaście lat, a
jego spojrzenie jest zupełnie inne, ponieważ nie wie nic na temat zasad
panujących w więzieniu. Jak w przypadku Pani, jego imienia również
nie poznajemy. W tej powieści jest to dość powszechne. Imiona lub nazwiska
mają tylko osoby, będące przestępcami albo robiącymi złe rzeczy, reszta postaci
pozostaje dla nas zagadką.
Całokształt: Główny
bohater, którego imię poznajemy dopiero na końcu książki, uważa więzienie za
zaczarowane miejsce. Nie chodzi o magię w czystym tego słowa
znaczeniu. Więzień z celi śmierci widzi człowieczków z młoteczkami,
którzy ryją w ścianach oraz złote, mechaniczne konie, przebiegające przez
więzienie za każdym razem, gdy ktoś zostaje stracony. Jednak nie tylko
wyobrażenia więźnia nadają magii temu miejscu. Mężczyzna spogląda na świat
w całkiem odmienny sposób niż reszta postaci obecna w tej powieści.
Zdaje się osobą wszechwiedzącą, dla której nie ma tajemnic, natomiast magię
widzi w wielu ludziach i miejscach, a to czyni go jeszcze bardziej
intrygującym. Nie poznajemy go dokładnie i nie wiemy, za jakie
przewinienia trafił do więzienia, dlatego mamy bardzo wiele sprzecznych myśli
na jego temat. Wiemy, że więzień dopuścił się strasznych rzeczy, dlatego nie
powinniśmy czuć do niego pozytywnych emocji, ale sposób, w jaki maluje
rzeczywistość sprawia, że jego przestępstwa nie obchodzą nas tak bardzo
i widzimy w nim bardziej zagubionego człowieka, niż kogoś zdolnego
zabijać bez skrupułów.
Postać więźnia przebywającego
w celi śmierci całkowicie miesza nam w głowach. Nie wiemy do końca,
co na jego temat sądzić. Dopuścił się on okropnych czynów i niektóre z nich
zostają nam przedstawione, a z opowieści innych postaci — strażników czy Pani —
mamy świadomość, że nie był dobrą osobą. Sam tak uważa i widzi swoje
okropne uczynki, dlatego wie, że zasłużył sobie na śmierć. Przez dużą część
powieści jesteśmy w jego głowie i znamy jego myśli, przez co nie
wydaje się być aż tak zły, jak przedstawiają to inni, ani jak on sam siebie
widzi. Z jednej strony jest uciekającym przed ludźmi mężczyzną, który
kocha książki, a kiedy jeden z więźniów niszczy jego ukochaną
powieść, płacze. Z drugiej strony mamy świadomość, że jest to osoba, która
zabiła człowieka i to nie jeden raz. Stąd nasze zmieszanie. Jego obraz
jest dwojaki i nie jest nam łatwo całkowicie źle go oceniać. Dostaliśmy
trudniejszego bohatera, którego postać skłania nas do refleksji i zastanowienia
się, czy na świecie obecna jest tylko czerń i biel.
Zdecydowałam się mocno skupić na
postaci więźnia, ponieważ to on prowadzi narrację pierwszoosobową i nadaje
zupełnie niecodziennego klimatu całej opowieści. Przez większość czasu czułam
się zagubiona i niepewna swoich uczuć przez niego. I to jest zdecydowanym
plusem tej książki — tajemniczość, brutalność, kruchość, niepewność. Jestem pod
ogromnym wrażeniem, tym bardziej, że nie spodziewałam się tego. Po tytule
zaczęłam myśleć, że to typowa fantastyka, ale oprócz elementów wymyślonych
przez więźnia nie ma w niej nic nadprzyrodzonego. Magia ukryta jest jedynie w
ludzkiej wyobraźni.
Kasia
radzi: Ta poruszająca, uderzająca nas w najczulsze punkty powieść,
niepozwalająca o sobie zapomnieć, nawet po odłożeniu jej na półkę, jest
naprawdę godna uwagi. Ma ona w sobie coś, drapiącego nas po duszy, co wprawia
nas w niepewność i niezdecydowanie. Jeśli lubicie podobne klimaty, jeśli
szukacie świetnych portretów psychologicznych i magii — rodzącej się w ludzkiej
wyobraźni — powinniście zapoznać się z tym tytułem. Naprawdę warto.
Mój
osąd: Słodki anioł — 9/10
Brak komentarzy: