322. Recenzja „Zaczarowani” — Rene Denfeld

czerwca 22, 2017
„Siedzę pod kocem przez całą wieczność nim uznaję, że Pani jest wystarczająco silna, by mnie zobaczyć. Pewnego dnia ujrzy potwory takimi jakie są i przestanie pytać samą siebie dlaczego ich szuka. Przestanie obwiniać się o chęć budowania dla nich zamków. Nawet potwory potrzebują spokoju. Nawet one potrzebują osoby, która pragnie słuchać — usłyszeć — abyśmy któregoś dnia mogli znaleźć słowa, którą są czymś więcej niż tylko pustymi frazesami. Może wtedy uda nam się powstrzymać ludzi takich jak ja od przyjścia na świat.”

Autor: Rene Denfeld

Tytuł: Zaczarowani

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Narracja: różna

Główny bohater: można powiedzieć, że więzień celi śmierci.

Najlepsze zastosowanie: Potwory również mają coś do opowiedzenia. Więźniowie też czują potrzebę, aby ktoś poznał ich prawdziwą historię. Mężczyzna, znajdujący się w celi śmierci pozostał jedynie ze słowami i swoją wyobraźnią. Maluje rzeczywistość samemu, pokazując jak zaczarowane może być miejsce, w którym się znajduje. Słucha także opowieści innych osadzonych. Jednym z nich jest York. Jego data śmierci została już wyznaczona i tylko Pani, zajmująca się wyciąganiem więźniów z cel śmierci, może mu pomóc. Jednak ona nie może tego zrobić. York pogodził się ze swym losem i pragnie zakończyć swój żywot. Nie chce, aby Pani szukała prawdy w jego przeszłości, żeby uchroniła go przed końcem. Jednak ona rozpoczyna własne śledztwo. Została zatrudniona, aby wyciągnąć go z tego, wbrew wszystkiemu. Grzebanie w przeszłości nie zawsze jest dobrym pomysłem i Pani przekona się o tym szczególnie. 

Tykać to kijem?: Nie wiem czy wiecie, ale lubię sięgać po książki, mając tylko niewielkie pojęcie o czym są. W przypadku tej powieści, jedyne co wiedziałam, to to, że obecny jest realizm magiczny. A tytuł jakoś powiedział mi, że to fantastyka. Oj, jakże się myliłam.

Bohaterowie: Zaczarowani to książka, gdzie narracja prowadzona jest z kilku perspektyw. Otrzymujemy wizję świata mężczyzny przebywającego w celi śmierci, którego spojrzenie jest niecodzienne i zastanawiające. Śledzimy również losy Pani, nieznanej nam z imienia, jednak wiemy, że jest doradcą i jej klientami są więźniowie celi śmierci. Otrzymujemy także obraz więzienia, znajdującego się nad celami, gdzie poznajemy białowłosego chłopaka, który niedawno trafił na odsiadkę. Ma szesnaście lat, a jego spojrzenie jest zupełnie inne, ponieważ nie wie nic na temat zasad panujących w więzieniu. Jak w przypadku Pani, jego imienia również nie poznajemy. W tej powieści jest to dość powszechne. Imiona lub nazwiska mają tylko osoby, będące przestępcami albo robiącymi złe rzeczy, reszta postaci pozostaje dla nas zagadką.

Całokształt: Główny bohater, którego imię poznajemy dopiero na końcu książki, uważa więzienie za zaczarowane miejsce. Nie chodzi o magię w czystym tego słowa znaczeniu. Więzień z celi śmierci widzi człowieczków z młoteczkami, którzy ryją w ścianach oraz złote, mechaniczne konie, przebiegające przez więzienie za każdym razem, gdy ktoś zostaje stracony. Jednak nie tylko wyobrażenia więźnia nadają magii temu miejscu. Mężczyzna spogląda na świat w całkiem odmienny sposób niż reszta postaci obecna w tej powieści. Zdaje się osobą wszechwiedzącą, dla której nie ma tajemnic, natomiast magię widzi w wielu ludziach i miejscach, a to czyni go jeszcze bardziej intrygującym. Nie poznajemy go dokładnie i nie wiemy, za jakie przewinienia trafił do więzienia, dlatego mamy bardzo wiele sprzecznych myśli na jego temat. Wiemy, że więzień dopuścił się strasznych rzeczy, dlatego nie powinniśmy czuć do niego pozytywnych emocji, ale sposób, w jaki maluje rzeczywistość sprawia, że jego przestępstwa nie obchodzą nas tak bardzo i widzimy w nim bardziej zagubionego człowieka, niż kogoś zdolnego zabijać bez skrupułów.

Postać więźnia przebywającego w celi śmierci całkowicie miesza nam w głowach. Nie wiemy do końca, co na jego temat sądzić. Dopuścił się on okropnych czynów i niektóre z nich zostają nam przedstawione, a z opowieści innych postaci — strażników czy Pani — mamy świadomość, że nie był dobrą osobą. Sam tak uważa i widzi swoje okropne uczynki, dlatego wie, że zasłużył sobie na śmierć. Przez dużą część powieści jesteśmy w jego głowie i znamy jego myśli, przez co nie wydaje się być aż tak zły, jak przedstawiają to inni, ani jak on sam siebie widzi. Z jednej strony jest uciekającym przed ludźmi mężczyzną, który kocha książki, a kiedy jeden z więźniów niszczy jego ukochaną powieść, płacze. Z drugiej strony mamy świadomość, że jest to osoba, która zabiła człowieka i to nie jeden raz. Stąd nasze zmieszanie. Jego obraz jest dwojaki i nie jest nam łatwo całkowicie źle go oceniać. Dostaliśmy trudniejszego bohatera, którego postać skłania nas do refleksji i zastanowienia się, czy na świecie obecna jest tylko czerń i biel.

Zdecydowałam się mocno skupić na postaci więźnia, ponieważ to on prowadzi narrację pierwszoosobową i nadaje zupełnie niecodziennego klimatu całej opowieści. Przez większość czasu czułam się zagubiona i niepewna swoich uczuć przez niego. I to jest zdecydowanym plusem tej książki — tajemniczość, brutalność, kruchość, niepewność. Jestem pod ogromnym wrażeniem, tym bardziej, że nie spodziewałam się tego. Po tytule zaczęłam myśleć, że to typowa fantastyka, ale oprócz elementów wymyślonych przez więźnia nie ma w niej nic nadprzyrodzonego. Magia ukryta jest jedynie w ludzkiej wyobraźni.

Kasia radzi: Ta poruszająca, uderzająca nas w najczulsze punkty powieść, niepozwalająca o sobie zapomnieć, nawet po odłożeniu jej na półkę, jest naprawdę godna uwagi. Ma ona w sobie coś, drapiącego nas po duszy, co wprawia nas w niepewność i niezdecydowanie. Jeśli lubicie podobne klimaty, jeśli szukacie świetnych portretów psychologicznych i magii — rodzącej się w ludzkiej wyobraźni — powinniście zapoznać się z tym tytułem. Naprawdę warto.

Mój osąd: Słodki anioł — 9/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.