327. Recenzja „Ostrze zdrajcy” — Sebastien de Castell
Autor: Sebastien de
Castell
Tytuł: Ostrze zdrajcy
Seria: Wielkie
Płaszcze #1
Wydawnictwo: Insignis
Narracja: pierwszoosobowa
— Falcio
Główny bohater: Falcio
Val Mond — ok. 30 lat
Najlepsze zastosowanie: Falcio
od małego słyszał opowieści o Wielkich Płaszczach. O ich bohaterskości, o tym,
jak pilnowali przestrzegania praw i rozstrzygali wszelkie spory. Marzył o tym,
aby być jednym z nich. Niespodziewany splot wydarzeń sprawił, że udało mu się
zostać się pierwszym kantorem Wielkich Płaszczy. Jednak nie miał okazji zbyt długo piastować tego urzędu.
Król, który pragnął zmian, odsunięcia książąt od podejmowania decyzji
państwowych i wielu innych rewolucyjnych ustaw, został zabity, a Wielkie
Płaszcze rozwiązano. Falcio wraz ze swoimi towarzyszami, Kastem i Brastim,
przemierza królestwo w poszukiwaniu pracy. Chwytają się każdej roboty, do
której zostaną przyjęci, ponieważ ludzie nie patrzą na nich zbyt przychylnie.
Uważają ich za zdrajców, ponieważ w momencie ataku na ich króla nie zrobili
nic, aby mu pomóc. Świat jest okrutny i bycie Wielkim Płaszczem jeszcze
bardziej to utrudnia. Zwłaszcza, kiedy wszystko wskazuje na to, że zabili
własnego pracodawcę.
Bohaterowie: Narracja
prowadzona jest przez Falcio, dlatego jego poznajemy najmocniej. Mamy okazję
dowiedzieć się wielu spraw na temat jego przeszłości i tego, co doprowadziło go
do miejsca, w którym znajduje się obecnie. Autor dostaje za to ode mnie dużego plusa.
Mieliśmy nieco retrospekcji, dzięki czemu łatwiej było zrozumieć niektóre
poczynania bohatera. Jednak nie polubiłam go jakoś mocno. Był dla mnie dość
interesujący i czasami mnie zaskakiwał swoimi decyzjami, nie zawsze pozytywnie.
Oceniam go jednak na plus. Został stworzony dość realistycznie, nie znaczy to
jednak, że ma osobowość, która mnie do niego przekonuje.
Co do pozostałych postaci. Mam
nieco kłopotów z ich oceną. Czasami wydawali się niedopracowani i nie do końca
realistyczni, ale mieli też swoje lepsze momenty. Uważam, że niektórzy z nich
mogli zostać lepiej przedstawieni, ale
może wydarzy się to w kolejnych częściach, po które z pewnością sięgnę.
Całokształt: Podobno
wielkim plusem całej opowieści są niespodziewane, całkowicie zaskakujące zwroty
akcji. Mówiąc szczerze, nie dostrzegłam ich. Wiem, które sprawy miały nimi być,
ale po prostu ja się ich domyśliłam. Jedna rzecz, która pojawiła się na samym
końcu powieści mi umknęła, a to nie jest dobrze. Całość powinna być dla mnie
zagadką. Wszystko powinno wprawiać mnie w osłupienie i sprawiać, że z
niedowierzaniem będę przekręcać kolejne strony. Jakby tego było mało, mamy
jeszcze jeden minus — nieśmiertelność bohaterów. Kiedy już myślałam, że z tego
nie wyjdą, oni otrzepywali się z kurzu i biegli na spotkanie kolejnej przygody.
Coś zbyt często moim zdaniem i zbyt łatwo im to wszystko szło.
Jednak nie znaczy to, że książka
jest zła. Czyta się ją z wielką przyjemnością i lekkością. Mimo że jest to
nieco mocniejsza fantastyka, nie tylko dorzucenie do naszego świata szczypty
magii, a zbudowanie zupełnie innego miejsca z twardymi i walecznymi postaciami,
nie ma kłopotów z zagłębieniem się w akcję. Równie łatwo można zrozumieć, w
jaki sposób działa cały ten świat, kto nim rządzi i jakie spiski mogą mieć tam
miejsce.
Kasia radzi: Może i
nie pieję z zachwytu, jak robiło to wielu blogerów czy vlogerów przede mną, ale
z całą pewnością podobała mi się ta historia. Ma w sobie coś niesamowitego i
przykuwającego uwagę, dlatego muszę zabrać się za kolejne części. Tym bardziej,
po tym, czego dowiadujemy się w zakończeniu. Dlatego, jeśli lubicie magiczne
światy, intrygi, spiski i inne tego typu sprawy, serdecznie zachęcam Was do
zapoznania się z tą pozycją.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie — 7/10
Brak komentarzy: