327. Recenzja „Ostrze zdrajcy” — Sebastien de Castell

lipca 17, 2017
Autor: Sebastien de Castell

Tytuł: Ostrze zdrajcy

Seria: Wielkie Płaszcze #1

Wydawnictwo: Insignis

Narracja: pierwszoosobowa — Falcio

Główny bohater: Falcio Val Mond — ok. 30 lat

Najlepsze zastosowanie: Falcio od małego słyszał opowieści o Wielkich Płaszczach. O ich bohaterskości, o tym, jak pilnowali przestrzegania praw i rozstrzygali wszelkie spory. Marzył o tym, aby być jednym z nich. Niespodziewany splot wydarzeń sprawił, że udało mu się zostać się pierwszym kantorem Wielkich Płaszczy. Jednak nie  miał okazji zbyt długo piastować tego urzędu. Król, który pragnął zmian, odsunięcia książąt od podejmowania decyzji państwowych i wielu innych rewolucyjnych ustaw, został zabity, a Wielkie Płaszcze rozwiązano. Falcio wraz ze swoimi towarzyszami, Kastem i Brastim, przemierza królestwo w poszukiwaniu pracy. Chwytają się każdej roboty, do której zostaną przyjęci, ponieważ ludzie nie patrzą na nich zbyt przychylnie. Uważają ich za zdrajców, ponieważ w momencie ataku na ich króla nie zrobili nic, aby mu pomóc. Świat jest okrutny i bycie Wielkim Płaszczem jeszcze bardziej to utrudnia. Zwłaszcza, kiedy wszystko wskazuje na to, że zabili własnego pracodawcę.

Bohaterowie: Narracja prowadzona jest przez Falcio, dlatego jego poznajemy najmocniej. Mamy okazję dowiedzieć się wielu spraw na temat jego przeszłości i tego, co doprowadziło go do miejsca, w którym znajduje się obecnie.  Autor dostaje za to ode mnie dużego plusa. Mieliśmy nieco retrospekcji, dzięki czemu łatwiej było zrozumieć niektóre poczynania bohatera. Jednak nie polubiłam go jakoś mocno. Był dla mnie dość interesujący i czasami mnie zaskakiwał swoimi decyzjami, nie zawsze pozytywnie. Oceniam go jednak na plus. Został stworzony dość realistycznie, nie znaczy to jednak, że ma osobowość, która mnie do niego przekonuje.

Co do pozostałych postaci. Mam nieco kłopotów z ich oceną. Czasami wydawali się niedopracowani i nie do końca realistyczni, ale mieli też swoje lepsze momenty. Uważam, że niektórzy z nich mogli zostać lepiej przedstawieni,  ale może wydarzy się to w kolejnych częściach, po które z pewnością sięgnę.

Całokształt: Podobno wielkim plusem całej opowieści są niespodziewane, całkowicie zaskakujące zwroty akcji. Mówiąc szczerze, nie dostrzegłam ich. Wiem, które sprawy miały nimi być, ale po prostu ja się ich domyśliłam. Jedna rzecz, która pojawiła się na samym końcu powieści mi umknęła, a to nie jest dobrze. Całość powinna być dla mnie zagadką. Wszystko powinno wprawiać mnie w osłupienie i sprawiać, że z niedowierzaniem będę przekręcać kolejne strony. Jakby tego było mało, mamy jeszcze jeden minus — nieśmiertelność bohaterów. Kiedy już myślałam, że z tego nie wyjdą, oni otrzepywali się z kurzu i biegli na spotkanie kolejnej przygody. Coś zbyt często moim zdaniem i zbyt łatwo im to wszystko szło.

Jednak nie znaczy to, że książka jest zła. Czyta się ją z wielką przyjemnością i lekkością. Mimo że jest to nieco mocniejsza fantastyka, nie tylko dorzucenie do naszego świata szczypty magii, a zbudowanie zupełnie innego miejsca z twardymi i walecznymi postaciami, nie ma kłopotów z zagłębieniem się w akcję. Równie łatwo można zrozumieć, w jaki sposób działa cały ten świat, kto nim rządzi i jakie spiski mogą mieć tam miejsce.

Kasia radzi: Może i nie pieję z zachwytu, jak robiło to wielu blogerów czy vlogerów przede mną, ale z całą pewnością podobała mi się ta historia. Ma w sobie coś niesamowitego i przykuwającego uwagę, dlatego muszę zabrać się za kolejne części. Tym bardziej, po tym, czego dowiadujemy się w zakończeniu. Dlatego, jeśli lubicie magiczne światy, intrygi, spiski i inne tego typu sprawy, serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją.

Mój osąd: Rozkładający się zombie — 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.