324. Recenzja „Piękne złamane serca” — Sara Bernard
Autor: Sara
Bernard
Tytuł: Piękne
złamane serca
Wydawnictwo: Insignis
Narracja: pierwszoosobowa
— Caddy
Główny
bohater: Cadnam Oliver — 16 lat
Najlepsze
zastosowanie: Caddy i Rosie od zawsze były najlepszymi przyjaciółkami. Poznały
się w przedszkolu i od tamtej pory istnieje między nimi nierozerwalna więź.
Nawet to, że chodzą do zupełnie innych szkół wcale im nie przeszkadza. Wszystko
wydaje się być w porządku, aż do pojawienia się Suzanne — nowej dziewczyny w
szkole Rosie. Przebojowej, odważnej, można powiedzieć, że nieco szalonej. Caddy
początkowo nie czuła do niej sympatii, ponieważ obawiała się, że odbierze jej
najlepszą przyjaciółkę. Wszystko uległo zmianie, kiedy na jaw wyszła prawda o
nieprzyjemnej przeszłości Suzanne. To sprawiło, że Caddy zaczęła bardziej
przejmować się nowo poznaną dziewczyną i chciała być dla niej, jak najlepszą
przyjaciółką, aby nigdy więcej nie spotkało jej coś tak okropnego. Jednak nie
jest to takie proste. Rodzice Caddy uważają, że Suzanne ma na nią zły wpływ —
przez nią spędza więcej czasu na imprezach, wymyka się z domu, okłamuje ich czy
upija na imprezach. Jednak nie wszystko jest tak proste jak mogłoby się
początkowo wydawać. Przyjaźń nie zawsze jest piękna i nieskomplikowana, czasami
należy się do niej mocno przyłożyć, aby była czymś wspaniałym i pozytywnym.
Bohaterowie: Jedna z
gorszych rzeczy w całej tej historii. Główna bohaterka nie przekonała mnie do
siebie ani trochę. Niezwykle mnie irytowała swoim zachowaniem, przez co czasami
ciężko było czytać tę książkę. Powtórzę to, co w swojej opinii powiedziała Zuza
(Kulturalna szafa) — podręcznikowe postaci i sposoby rozwiązania problemów.
Caddy była taką typową zbuntowaną nastolatką, która sprzeciwia się rodzicom,
bo może, nie mając w sumie głębszego powodu. Poza tym była ślepa i zupełnie nie
widziała niczego dziwnego w zachowaniu Suzanne.
Jeśli chodzi o samą Suzanne — oj, nie
polubiłam jej. Te wahania nastrojów, nieprzewidywalność, zbyt sztywne
podporządkowanie się temu, co powinna robić jako osoba z mroczną przeszłością.
Nie wiem, ale mnie zupełnie nie pasowała do swojej roli. Ponadto, nie
zachowywała się jak przyjaciółka wobec Caddy czy Rosie. Nic mnie nie
przekonywało do niej i nadal nie przekonuje.
Całokształt: Po
przeczytaniu książki, kiedy w Internecie zaczęły pojawiać się same psalmy
pochwalne na jej temat, byłam bardzo zmieszana. Zaczęłam się zastanawiać czy to
ja czegoś nie zrozumiałam — czy to ze mną jest jakiś problem? Wszyscy mówili o
niesamowitym ukazaniu przyjaźni w tej historii. A guzik prawda — to nie jest
przyjaźń! Proszę ja Was — Caddy zaczęła lubić Suzanne, kiedy okazało się, że
nie jest wcale tak idealna, jaka się wydaje. Okazało się, że można ją naprawić
i to właśnie ona zdecydowała się być rycerzem na białym koniu, który uratuje
Suze ze szponów mrocznej przeszłości. Poza tym, nasza droga Caddy, zupełnie
olała swoją wieloletnią przyjaciółkę. Myślała tylko i wyłącznie o Suzanne i o
tym, co należy zrobić, aby jej pomóc. Tak właściwie to nie robiła nic w tym
kierunku — całym jej sposobem na to było zgadzanie się ze wszystkim. Nie wiem jak
Wy widzicie przyjaźń, ale dla mnie to jest wybijanie głupot z głowy
przyjaciołom, wspieranie ich w trudnych chwilach, rozmowa, kiedy tego
potrzebują i niezgadzanie się na wszystko. To nie jest tak, że jak Twoja
najlepsza przyjaciółka karze Ci wejść na dach razem z nią w momencie, kiedy
pada i dachówki są śliskie, że można się zabić, to zgadzasz się i z ochotą
wskakujesz (taka sytuacja nie miała miejsca w książce, to tylko próba
zobrazowania czegoś). W przyjaźni trzeba umieć być asertywnym i czasami trzeba
słuchać tego, co mówią do Ciebie inni, a nie tylko trwać w swoim przekonaniu,
które może być błędne.
Autorka stworzyła podręcznikowe
postaci, które musiały wpisać się w te wszystkie podręcznikowe sprawy. Ponadto
narysowała bardzo niekorzystny i przykry obraz nastolatków. Dla mnie nie było
to naturalne, gdy bohaterka przyznawała, że pierwszy raz piła alkohol w wieku 13
lat, albo gdy jej najważniejszym celem było posiadanie chłopaka i stracenie
dziewictwa. Może to ja jestem staroświecka, a może to ze społeczeństwem jest
coś nie tak — nie wiem.
Kasia
radzi: Całkowicie bym jej nie odradzała, ponieważ są ludzie, którym się
podoba i odnajdują w niej coś niesamowitego. Mnie nie chwyciła, ale to nie
znaczy, że Wam się nie spodoba. Pozytywne opinie nie biorą się znikąd, dlatego
jeśli zaintrygował Was opis i ciekawi jesteście tej książki, sprawdźcie sami.
Mój
osąd: Zapchlony wilkołak — 5/10
Brak komentarzy: