328. Recenzja „Pojedynek na słowa” — Connie Willis
Autor: Connie Willis
Tytuł: Pojedynek na
słowa
Wydawnictwo: Albatros
Narracja: trzecioosobowa
Główny bohater: Bidget
Flannigan — ok. 25 lat
Najlepsze zastosowanie: Ostatni
wynalazek medycyny. Po zabiegu są takie pary, jak Kate i William, Beyonce i Jay
Z, a nawet Kim Kardashian! (Choć tej ostatniej, coś nie za bardzo wyszło). Ale
o co w nim chodzi? Czym jest EED? Jest to prosty zabieg, który pozwala na
głębsze zrozumienie drugiej osoby, swojej drugiej połówki. Dzięki temu pary nie
mają przed sobą tajemnic, czują miłość, wiedzą, że mogą liczyć na swojego
ukochanego. Briddey zostaje poproszona przez swojego chłopaka o wzięcie udziału
w tym zabiegu. Jest ona niezwykle uradowana tą perspektywą. Czuje, że dzięki
temu będzie bliżej z Trentem. Jednak ten pomysł zupełnie nie podoba się jej
rodzinie. Nie pomaga temu fakt, że spotykają się dopiero od sześciu tygodni.
Jednak Briddey jest przekonana o swoich uczuciach, a także o uczuciach Trenta.
Nawet kolega z pracy, C.B. nie jest w stanie wybić jej z głowy EED. Dlatego
dość szybko ląduje w szpitalu, gdzie zostaje przeprowadzony zabieg. Na początku
wszystko zdaje się być w porządku, ale nie jest to prawda. Niespodziewanie
Briddey słyszy głos C.B., zamiast więzi z Trentem. Teraz będzie musiała
uwierzyć w telepatię. A później zrozumieć więcej nieprawdopodobnych sytuacji i
zjawisk.
Bohaterowie: Akcja
skupia się przede wszystkim na Briddey. Może i nie przedstawia nam wydarzeń w
narracji pierwszoosobowej, ale nie mamy wglądu w inne sytuacje niż te z jej
udziałem. Poznajemy ją dość dobrze. Jednak ja nie do końca czuję się przekonana
do jej osoby. Na początku zachowywała się nieco jak małe dziecko, a już jest
kobietą na dość wysokim stanowisku w firmie, więc powinna być nieco bardziej
dorosła. Ponadto nie było widać jej miłości do Trenta. Chodzą ze sobą dopiero
sześć tygodni i mówią do siebie milion zapewnień miłości, ale w sumie to nie
dowodzi, że się kochają. Nie czułam, żeby Briddey w jakiś sposób była związana
emocjonalnie z Trentem, jednak inne jej emocje zostały przedstawione dość
dobrze. Można było trochę je dopracować, ale na pewno już mocniej było je czuć
niż tę miłość. Wydawali się być dobrani nieco na siłę, po prostu, aby coś
takiego mogło pojawić się w książce.
Co do pozostałych postaci. Mamy
C.B., który jest naprawdę ciekawą osobowością i moim zdaniem świetnym facetem. Może
i na tamte czasy zachowuje się nieco staroświecko i ubiera się zupełnie
inaczej, ale przecież nie powinno oceniać się ludzi po pozorach. Zwłaszcza w
jego przypadku. Polubiłam go i bardzo chętnie poznałabym takiego mężczyznę w
prawdziwym życiu.
Całokształt: Mówiąc
szczerze, kiedy przeczytałam opis tej książki byłam prawie pewna, że będzie to
coś w stylu młodzieżówkowych historii, gdzie miłość będzie unosiła się w
powietrzu przez cały czas. Myliłam się. Romans jest tutaj dość mocno w tle, nie
narzuca się (oczywiście nie licząc Trenta. On się narzuca), można go odczuć,
ale nie jest nachalny i nie musimy o nim czytać cały czas. Ponadto mamy bardzo
interesujący pomysł i ciekawą realizację. Nie chciałabym zdradzać Wam zbyt
wiele, ale powiem tyle — autorka pogrzebała trochę i przedstawiła wiele
medycznych i temu podobnych wyjaśnień. Może i nie wszystko zrozumiałam, bo z
biologii to ja noga jestem, ale z całą pewnością nadawało to realizmu całej opowieści
i sprawiło, że jeszcze bardziej ją polubiłam.
Kasia radzi: Jeśli
szukacie interesującej historii z nieco przerażającą wizją przyszłości, gdzie
wszyscy o sobie wszystko wiedzą i nawet najmniejszy sekret, który wyjdzie na
jaw, w ciągu kilku minut obiega cały Internet, myślę, że powinniście dać szansę
tej pozycji. Ma w sobie coś intrygującego i pozwala zastanowić się dokąd
zmierzamy, jeśli chodzi o używanie mediów społecznościowych.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie — 7/10
Brak komentarzy: