W pogoni za nowością
Biegniemy. Niby wciąż do przodu,
oddalając się od innych. Zostawiając w tyle zarówno wolniejszych, jak i te
chwile, które oni celebrują. Także za sobą mamy te wszystkie książki, które
miały swoją premierę później niż teraz, zaraz, dzisiaj, miesiąc temu. Nie
patrzymy wstecz. Żyjemy do przodu, patrząc na pozycje, które dopiero wyjdą — za
miesiąc, za kwartał, za rok. Cieszymy się nimi i posyłamy w świat informację,
że się pojawiły. Ale co z tymi, które są niesamowite, ale pojawiły się dziesięć
lat temu? Na zawsze pozostaną zapomniane dla współczesności?
Niedawno złapałam się na tym, że
cały czas pochłaniam nowości książkowe. Otrzymuję od wydawnictw wiele książek,
zawsze takich, które mnie interesują, ale to sprawia, że brak mi czasu na inne
pozycje, które również mogłyby zagościć w moim sercu. Poczułam się głupio, że
aż tyle mnie omija. Nie dość, że nie mam czasu na przeczytaniu tych wszystkich
obecnie wychodzących książek, to nie mogę się pobawić z czymś, co czytał mój
tata w moim wieku. To nieco przygnębiające.
Kiedy rozpoczynałam swoją
przygodę z czytaniem korzystałam tylko z zasobów biblioteki gminnej. Nie była
ona zbyt wielka, nowości książkowe tym bardziej się w niej nie pojawiały.
Szczerze mówiąc tamten czas wspominam niezwykle dobrze. Dzięki temu mogłam
poznać trylogię Ostatni mag heroldów, którą ponad wszystko pragnę mieć na
swojej półce, ale nie mogę, ponieważ nigdzie nie można jej kupić, a ludzie
sprzedają ją za kosmiczne sumy. Zakochałam się w Artemisie Fowlu, którego do
tej pory nie przeczytałam do końca, ponieważ wydawnictwo nie wydało ósmego,
ostatniego tomu. Dwukrotnie w krótkim czasie przeczytałam Letnią noc Dana Simmonsa. Świetną pozycję, a pewna jestem, że
większość z Was nie ma pojęcia, że taki tytuł istnieje.
Na początku blogowania jeszcze
zdarzało mi się sięgać po książki wydane wcześniej niż rok, w którym je czytam,
ponieważ nie współpracowałam jeszcze z wydawnictwami. Dlatego w pierwszych
recenzjach znajdziecie takie perełki, jak Jesienne
ognie, Nadnaturalista, Zmiennoskóra albo nawet Przynieście mi głowę wiedźmy. Teraz już
nawet tego nie ma.
Tak wiele nam umyka, gdyż
skupiamy się na tych książkach, które wychodzą w tej chwili. Nawet te, które są
sprzed dwóch lat wydają się być starociami, jeśli nie są zbyt popularne. Powiedzcie
mi co wiecie o Po drugiej stronie cienia
Piotra Sendera? Albo o Dziewczynie w
stalowym gorsecie, Atrofii, Dobranych, nawet moim ukochanym
Artemisie Fowlu? O Gwen Frost, Przebudzeniu
Arkadii albo o książkach Matthew Quicka? Tak bardzo pędzimy za tymi
nowościami — Moją Lady Jane, Ostrzem zdrajcy, Buntowniczką z pustyni, Pięknymi
złamanymi sercami etc. — że zapominamy o tych dawnych.
Zaraz mi pewnie powiecie, że to
naturalna kolej rzeczy. I ja się z Wami w części zgodzę. Obecnie rynek
książkowy jest ogromny. Może u nas nie aż tak bardzo, ale w USA liczba
wydawanych pozycji jest gigantyczna. Do nas trafia tylko niewielka ich część, a
i tak czuję się, jakby nas to wszystko zasypywało z każdej strony. Jakbyśmy
topili się w morzu tych nowości. Ale wiem, że one muszą się pojawiać.
Wydawnictwa muszą z czegoś „wyżyć”. Dlatego uważam, że to naturalna kolej
rzeczy, ale my wcale nie musimy się na to godzić.
Powiedzcie mi szczerze, kiedy
ostatni raz na booktubie lub na czyimś blogu znaleźliście recenzję książki, która
nie była z tego lub zeszłego roku? Coś, co wyszło dużo wcześniej? I nie
bierzcie pod uwagę opinii na temat wznowień. Żeby Wam utrudnić zadanie dodam,
że nie może to być klasyk. Klasyki żyją zupełnie innym życiem. One są
uniwersalne i w pewnym momencie pojawiają się u prawie każdego recenzenta.
Pewnie nie możecie nikogo takiego
znaleźć albo jest to znikoma liczba osób? Nie dziwię się, sama wpadłam w te
sidła. Od dawna nie czytałam książek, które nie zostały wydane w tym samym
roku, w którym je czytam. Kupuję też zazwyczaj nowości. Tak wszystko mnie
pochłonęło, że nawet nie widziałam w tym problemu. Do niedawna. Teraz liczę na
zmiany.
A czy Wam przeszkadza to, że tak
dużo obecnie czyta się książek, będących nowościami? Pewnie osoby, które nie
posiadają blogów mają większy wachlarz interesujących ich tytułów, natomiast my
wpadliśmy jak śliwka w kompot. Jesteście jednymi z tych osób, które mają
również chwilę na poczytanie czegoś sprzed czterech czy dwudziestu lat, czy
znajdujecie się w tej grupie, co ja?
Brak komentarzy: