„Consolation” — Corinne Michaels
Premiera: 11 października 2017
Seria: Consolation Duet #1
Seria: Consolation Duet #1
Wydawnictwo: Szósty zmysł
(Grupa Wydawnicza Papierowy Księżyc)
Narracja: pierwszoosobowa
— Natalie Liam
Główny bohater: Natalie,
Liam
Romans: Natalie + Liam
Najlepsze zastosowanie: Natalie
ma wspaniałego męża Aarona, a niebawem ich rodzina się powiększy, ponieważ na
świat przyjdzie ich córka, Chloe. Oboje nie mogą się doczekać tego momentu,
jednak ich radość przerywa wiadomość, że Aaron musi wyjechać na misję. Misję, z
której nie wraca. Kiedy Lee dowiaduje się, że nigdy więcej nie zobaczy swojego
ukochanego czuje się rozerwana na miliony małych kawałeczków, których nigdy nie
uda się zebrać. Aaron był dla niej całym światem, pogodzenie się z jego
śmiercią jest dla niej czymś niewyobrażalnym. Przejść okres żałoby pomaga jej
Liam, przyjaciel Aarona. Kiedy Natalie decyduje się wziąć w garść zarówno dla
siebie, jak i małej Aarabelle, to on jest dla niej oparciem. Ich relacja
zaczyna się zacieśniać, co nieco zaczyna przytłaczać Natalie. Czy złamana młoda
wdowa da szansę nowej miłości?
Bohaterowie: Będąc
całkowicie szczerą, nie zapałałam ogromną sympatią do żadnej z postaci, jednak
jest to przede wszystkim spowodowane faktem, że nie wydawały się mi całkowicie
dopracowane i realistyczne. Miewały swoje dobre momenty, jednak nie mogłabym
powiedzieć, że czułam ich emocje, czy potrafiłam się z nimi w jakikolwiek
sposób utożsamić. Miałam z nimi niemały problem, jednak nie powiedziałabym, że
nie polubiłam się z nimi. Mam dość neutralny stosunek do nich. Nie czuję
wielkiej sympatii, ale nienawiści również nie. Prawdą jest, że mogli zostać
lepiej zobrazowani, jednak jeśli patrzymy na tę książkę bardziej jak na zwykły
romans, wcale nie jest to mocnym minusem.
Jedyne z czym miałam problem to
zrozumienie Liama. Momentami wydawało mi się, że to, jak ukazywany jest, kiedy
Natalie prowadzi narrację jest zupełnie inny niż kiedy to on pokazuje nam swój
charakter. Podczas narracji Liama widziałam więcej jego wad i niekiedy
płytkości, jednak kiedy był z Lee i to ona prowadziła narrację, zdawał się być
niezwykłym dżentelmenem, a nawet rycerzem na białym koniu. Możliwe, że to tylko
mój wymysł, a może jednak coś w tym jest?
Całokształt: Nie
oczekiwałam wiele, kiedy sięgałam po tę historię. Chciałam tylko poczytać jakiś
romans, dość prosty i niewymagający. I mówiąc szczerze, właśnie to dostałam. Consolation
nie jest literaturą górnolotną, ale dla miłośników babskich książek będzie
idealna. Sama nie jestem bardzo zachwycona, ponieważ są elementy, który mogły
zostać lepiej dopracowane, jednak nie zmienia to faktu, że czytało się ją
naprawdę przyjemnie i z całą pewnością zabiorę się za kontynuację. Jednak jest
to bardziej spowodowane faktem, że autorka zaserwowała nam takie zakończenie,
że jeśli choć troszkę podobała się Wam książka, musicie zabrać się za drugi
tom.
Kasia radzi: Ta recenzja
nie będzie długa, ponieważ o romansach zazwyczaj nie mam zbyt wiele do
powiedzenia. Czasami powtarzają wiele schematów i znalezienie wśród nich czegoś
zupełnie nowego graniczy z cudem. W Consolation nie powiedziałabym, że
mamy do czynienia z ogromnym schematem, jednak nie powiedziałabym też, że
znalazłam w niej coś bardzo zaskakującego. Jednak z całą pewnością poleciłabym
tę książkę wszystkim, którzy lubią tego typu literaturę, innymi słowy, jeśli
kochacie uzdrawiającą siłę miłości, przeczytajcie Consolation.
Mój osąd: Rozkładający się zombie — 7/10
Brak komentarzy: