„Obsesja” — Katarzyna Berenika Miszczuk

września 29, 2017
Wydawnictwo: W.A.B. [Grupa Wydawnicza Foksal]

Narracja: pierwszoosobowa — Asia

Główny bohater: Joanna Skoczek — 29 lat

Najlepsze zastosowanie: Joanna Skoczek ucieka przed przeszłością. Próbuje ułożyć sobie nowe życie w Warszawie, gdzie na pewno nie spotka swojego byłego męża. Nareszcie może skupić się na karierze i swoim cudownym kocie, Kołtunie. Przez ostatnie pół roku nie miała okazji, aby poznać zbyt wielu ciekawych mężczyzn. Nie oglądała się za nimi, ani oni szczególnie za nią nie szaleli. Nagle jednak aż trzech zaczęło o nią zabiegać. Jest jeszcze Tajemniczy Wielbiciel, który zostawia jej nieco podejrzane kartki w szafce na ubrania. Joasia zaczyna się martwić czy nie jest to trochę podejrzane. Zwłaszcza, że listy zaczynają robić się coraz bardziej upiorne. Fakt, że Asia pracuje w szpitalu psychiatrycznym jeszcze potęguje uczucie, że coś jest nie tak. Ciemne korytarze zaczynają coraz bardziej przerażać, a lekarka zaczyna tracić zaufanie do wszystkich. Nie wie czego się spodziewać i zaczyna się coraz bać o swoje zdrowie i życie.

Bohaterowie: Wydaje mi się, że właśnie w tej sferze miałam najwięcej kłopotów, jeśli chodzi o tę książkę. Nie do końca czułam realność postaci, co jest dość dziwne, ponieważ Pani Katarzyna Berenika Miszczuk zazwyczaj tworzyła bardzo dobre portrety psychologiczne. Tutaj niestety tego zabrakło. Przede wszystkim chodzi mi o postaci drugoplanowe, które kręciły się w pobliżu Asi. Nie wyglądały zbyt realistycznie, przez co nie potrafiłam się z nimi zżyć, a naprawdę szkoda, bo wiele z nich jest dość ciekawych i aż prosi się, aby je nieco mocniej rozwinąć.

Co do samej głównej bohaterki, nie mam większych zastrzeżeń. Zwłaszcza, że dziewczyna nie pchała się w paszczę lwa i nie próbowała sama wszystkiego załatwić. Może pod koniec prowadziła własne śledztwo, ale było to przez chwilkę, więc nie było to takie złe. Większość z nas postąpiłaby podobnie. Ale była bardzo realistyczna w swoim strachu i niepewności. Jedyne co mi w niej nie odpowiada to jej strach przed związkami. Rozstała się z mężem pół roku wstecz, mieszka kilkaset kilometrów od niego, więc marne szanse, aby w tym czasie go spotkała przypadkiem, ponadto nie wspomina go zbyt często i jej myśli przeczą temu, co robi. Według mnie jest ona gotowa na związek, a przynajmniej na randkowanie. Ale co ja tam wiem. Ona pewnie lepiej zna swoją głowę. 

Całokształt: Nie czytałam zbyt wielu kryminałów/thrillerów i tym podobnych rzeczy. Dopiero wgryzam się w ten gatunek, dlatego ciężko cokolwiek mi powiedzieć, jeśli chodzi o tę sferę tej pozycji. Jestem jednak prawie pewna, że osoby lubujące się w kryminale i znające ich naprawdę wiele, mogą nie być zbyt zadowoleni. Katarzyna Berenika Miszczuk w typowy dla siebie sposób podsuwa nam romans albo jego zalążek i mimo że w zamyśle ma on być wątkiem pobocznym, wydaje się, że bardzo mocno oddziałuje na całą fabułę i zwraca na siebie ogromną uwagę. Ulubieńcy prozy Pani Miszczuk nie powinni przyczepić się do niczego większego, jednak nie znaczy to, że książka pozbawiona jest wad.

Dla mnie największym problemem były relacje między bohaterami, które zdawały się być nieco wymuszone i sztuczne. Dialogi również niekiedy zalatywały mi sztucznością i nierealnością, dlatego na samym początku dość opornie czytało mi się całą historię. Nie jestem pewna czy później się przyzwyczaiłam, czy to wszystko się poprawiło (stawiałabym na to pierwsze). Dlatego nie do końca jestem przekonana, co do tego, czy lubię tę historię. Ma ona dość dużo wad, a tym, co ją u mnie ratuje jest przede wszystkim to, że autorką jest Katarzyna Berenika Miszczuk. Gdyby tę książkę napisał ktoś zupełnie inny możliwe, że nie oceniłabym jej tak przychylnie. Najśmieszniejsze jest jednak  to, że jeśli pojawi się drugi tom, na pewno go przeczytam.

Kasia radzi: Jeśli jesteście fanami książek Katarzyny Bereniki Miszczuk, możecie przeczytać tę historię. Nie sądzę, abyście się mocno zawiedli. Natomiast jeśli zupełnie nie znacie tej Pani, a bardzo lubicie kryminały wszelkiej maści, podchodziłabym do tego tytułu z wielką rezerwą. Autorka dopiero próbuje coś stworzyć w tym gatunku i nie wszystko wychodzi u niej odpowiednio, ale pewna jestem, że kiedyś uda jej się być naprawdę dobrą.

Mój osąd: Rozkładający się zombie — 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.