„Znak kości” — Patricia Briggs

października 13, 2017
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ, DRUGIEJ I TRZECIEJ CZĘŚCI [ZEW KSIĘŻYCA, WIĘZY KRWI ORAZ POCAŁUNEK ŻELAZA]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Seria: Mercedes Thompson #4

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Narracja: pierwszoosobowa — Mercy

Główny bohater: Mercedes Thompson — ok. 30 lat

Romans: Mercy + Adam

Najlepsze zastosowanie: Po traumatycznych przeżyciach, Mercy stara się wrócić do normalności. Czasami nie jest to łatwe, ponieważ w całym Tri-Cities wszyscy wiedzą, co jej się przydarzyło. Trzydziestolatka nie ma ochoty chować głowy w piasek i uciekać przed swoimi demonami. Stara się przezwyciężyć swoje lęki, jednak ataki paniki bywają czasami oszałamiające. Ponadto, Marsilia dowiedziała się o tym, że Mercy zabiła Andre. Zmiennokształtna znajduje się na świeczniku i musi jakoś wykombinować, co zrobić, aby wampiry nie chciały jej zamordować. Jakby tego było mało dla jednego kojota, w progu domu Mercy pojawia się jej koleżanka z czasów studenckich. Prosi ja o pomoc w wypędzeniu ducha ze swojego domu. Kłopoty to dla Mercy codzienność, dlatego teraz musi poradzić sobie z ich kumulacją. Ale nie zrobi tego bez pomocy.

Bohaterowie: Czy ja muszę za każdym razem pisać o bohaterach? ;) Wiecie doskonale, że uwielbiam Mercy i Adama. Choć mam niewielki problem z Mercy w tych częściach po Pocałunku żelaza. I nie chodzi mi o jej ataki paniki, bo tak naprawdę one są najlogiczniejszą rzeczą w tym wszystkim. Po prostu moim zdaniem Mercy zbyt szybko poradziła sobie z całą traumą związaną z gwałtem. Wiem, że ona postrzegała to nieco inaczej, ponieważ upojona napojem z kielicha myślała, że tego pragnie, jednak dla mnie to jeszcze gorsze dla jej psychiki. W Znaku kości nie widać prawie wcale tego, że miała ona jakieś traumatyczne przeżycia. Zdaję sobie sprawę z tego, że Mercy jest już dorosłą kobietą i możliwe, że w inny sposób podeszła do tego niż nastolatki (bo zazwyczaj w książkach to nastolatki padają ofiarą gwałcicieli), ale dla mnie nadal jest to niezrozumiałe, że tak szybko sobie z tym poradziła. No chyba, że to ja jestem kobietą pozbawioną serca i niewiedzącą, co to empatia?

Całokształt: Mam wrażenie, że pisanie tak często o tej serii wyczerpało moje argumenty za jej przeczytaniem. Dla mnie każda część znajduje się na podobnym poziomie i wydarzenia w nich przedstawione są świetne i dopracowane, dlatego nie bardzo wiem, co jeszcze mogłabym na ten temat napisać. Staram się nie zagłębiać mocno w akcję, aby nie zabierać Wam radości z czytania, dlatego moje recenzje każdej z kolejnych części są coraz krótsze. Myślę, że kolejną część zrobię tylko w formie mini-recenzji, które mam zamiar wprowadzić na bloga.

Jeśli chodzi o Znak kości — moja miłość do Mercy Thompson nie maleje i nadal uwielbiam jej sposób bycia i charakter. W tej części jest nieco bardziej ostrożna niż zwykle, ponieważ niedawno przeżyła coś bardzo traumatycznego i jeszcze nie do końca się z tego otrząsnęła (choć i tak udało jej się to szybciej niż mogłoby się wydawać). Natomiast, jeśli chodzi o samą akcję, to jest naprawdę dobrze, choć osobiście liczyłam na mocniejszą i bardziej krwawą walkę z wampirami.

Kasia radzi: Jeśli po przeczytaniu trzech tomów z serii o Mercy Thompson nadal nie jesteście do niej przekonani to myślę, że już nie będziecie. Znak kości nie jest czym mocno wyróżniającym się, jeśli chodzi o ten cykl, dlatego nie sprawi, że nareszcie spodoba się Wam historia Mercy. Natomiast jeśli lubicie serię to i bez mojej rekomendacji sięgniecie po kontynuację.

Mój osąd: Rozkładający się zombie — 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.