„Znak kości” — Patricia Briggs
UWAGA! RECENZJA
MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ, DRUGIEJ I TRZECIEJ CZĘŚCI [ZEW KSIĘŻYCA,
WIĘZY KRWI ORAZ POCAŁUNEK ŻELAZA]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Seria: Mercedes
Thompson #4
Wydawnictwo: Fabryka
Słów
Narracja: pierwszoosobowa
— Mercy
Główny bohater: Mercedes
Thompson — ok. 30 lat
Romans: Mercy + Adam
Najlepsze zastosowanie: Po
traumatycznych przeżyciach, Mercy stara się wrócić do normalności. Czasami nie
jest to łatwe, ponieważ w całym Tri-Cities wszyscy wiedzą, co jej się
przydarzyło. Trzydziestolatka nie ma ochoty chować głowy w piasek i uciekać
przed swoimi demonami. Stara się przezwyciężyć swoje lęki, jednak ataki paniki
bywają czasami oszałamiające. Ponadto, Marsilia dowiedziała się o tym, że Mercy
zabiła Andre. Zmiennokształtna znajduje się na świeczniku i musi jakoś
wykombinować, co zrobić, aby wampiry nie chciały jej zamordować. Jakby tego
było mało dla jednego kojota, w progu domu Mercy pojawia się jej koleżanka z
czasów studenckich. Prosi ja o pomoc w wypędzeniu ducha ze swojego domu.
Kłopoty to dla Mercy codzienność, dlatego teraz musi poradzić sobie z ich
kumulacją. Ale nie zrobi tego bez pomocy.
Bohaterowie: Czy ja
muszę za każdym razem pisać o bohaterach? ;) Wiecie doskonale, że uwielbiam
Mercy i Adama. Choć mam niewielki problem z Mercy w tych częściach po Pocałunku żelaza. I nie chodzi mi o jej
ataki paniki, bo tak naprawdę one są najlogiczniejszą rzeczą w tym wszystkim. Po
prostu moim zdaniem Mercy zbyt szybko poradziła sobie z całą traumą związaną z
gwałtem. Wiem, że ona postrzegała to nieco inaczej, ponieważ upojona napojem z
kielicha myślała, że tego pragnie, jednak dla mnie to jeszcze gorsze dla jej
psychiki. W Znaku kości nie widać
prawie wcale tego, że miała ona jakieś traumatyczne przeżycia. Zdaję sobie
sprawę z tego, że Mercy jest już dorosłą kobietą i możliwe, że w inny sposób
podeszła do tego niż nastolatki (bo zazwyczaj w książkach to nastolatki padają
ofiarą gwałcicieli), ale dla mnie nadal jest to niezrozumiałe, że tak szybko
sobie z tym poradziła. No chyba, że to ja jestem kobietą pozbawioną serca i
niewiedzącą, co to empatia?
Całokształt: Mam
wrażenie, że pisanie tak często o tej serii wyczerpało moje argumenty za jej
przeczytaniem. Dla mnie każda część znajduje się na podobnym poziomie i
wydarzenia w nich przedstawione są świetne i dopracowane, dlatego nie bardzo
wiem, co jeszcze mogłabym na ten temat napisać. Staram się nie zagłębiać mocno
w akcję, aby nie zabierać Wam radości z czytania, dlatego moje recenzje każdej
z kolejnych części są coraz krótsze. Myślę, że kolejną część zrobię tylko w
formie mini-recenzji, które mam zamiar wprowadzić na bloga.
Jeśli chodzi o Znak kości — moja miłość do Mercy
Thompson nie maleje i nadal uwielbiam jej sposób bycia i charakter. W tej
części jest nieco bardziej ostrożna niż zwykle, ponieważ niedawno przeżyła coś
bardzo traumatycznego i jeszcze nie do końca się z tego otrząsnęła (choć i tak
udało jej się to szybciej niż mogłoby się wydawać). Natomiast, jeśli chodzi o
samą akcję, to jest naprawdę dobrze, choć osobiście liczyłam na mocniejszą i
bardziej krwawą walkę z wampirami.
Kasia radzi: Jeśli po
przeczytaniu trzech tomów z serii o Mercy Thompson nadal nie jesteście do niej
przekonani to myślę, że już nie będziecie. Znak
kości nie jest czym mocno wyróżniającym się, jeśli chodzi o ten cykl,
dlatego nie sprawi, że nareszcie spodoba się Wam historia Mercy. Natomiast
jeśli lubicie serię to i bez mojej rekomendacji sięgniecie po kontynuację.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie — 7/10
Brak komentarzy: