„Ciężko być najmłodszym” — Ksenia Basztowa, WIktoria Iwanowa

listopada 21, 2017
Seria:  Książę Ciemności #1

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Narracja: pierwszoosobowa — Diran

Główny bohater: Diran — ok. 17 lat

Najlepsze zastosowanie: Bycie synem Władcy Ciemności wcale nie jest łatwe. A bycie najmłodszym dzieckiem Władcy Ciemności to już w ogóle najgorsze, co może się zdarzyć. Diran nie jest zadowolony ze swojego życia. Jego starsi bracia już przeprowadzają szturmy na wioski, latają na smokach i walczą w bitwach, a jemu nawet nie wolno używać najprostszych zaklęć. Nawet jego siostra ma więcej swobody, a jest tylko rok starsza! To wszystko doprowadza Dirana do ostateczności, więc decyduje się na ucieczkę z zamku i wyruszenie w podróż do Szkoły Magii, gdzie nareszcie spotka kogoś, kto będzie miał podobne zdolności do niego i nikt nie zabroni mu czarować. Jednak wydostanie się z miejsca zamieszkania wcale nie jest takie łatwe. Niby nie ma ani jego ojca, ani matki, ale oczywiście pozostawili zaklęcia, przez które sam się nie przedostanie. Dlatego decyduje się zawrzeć kontrakt z Jasnymi, których jego ojciec zamknął w celi. Może i nie jest to najlepszy pomysł, ale tak naprawdę jedyny jaki jest możliwy i jaki ma szansę powodzenia. A Diran jest zdolny zaryzykować.

Bohaterowie: Przyznam szczerze, że kiedy w książce padło stwierdzenie, że Diran jest nastolatkiem, zaczęłam się nieco bać, że nie będzie on zbyt fajną postacią i ta jego młodzieńczość będzie mocno wyzierać ze stron. Jednak się pomyliłam, ponieważ nie mamy przedstawionego typowego buntu nastolatka, a tym bardziej buntu typowego nastolatka, bo Diran w żadnym stopniu do typowych się nie zalicza. Przede wszystkim jest bardzo mądrym chłopakiem, czasami aroganckim, co nieco przypomina mi Artemisa Fowla, który jest bardzo oczytany i inteligentny, i przekonany o swojej wiedzy, dlatego bywa, że się wywyższa. Diran nie zawsze się wywyższa i potrafi się zapytać o coś, kiedy nie ma o czymś pojęcia. Na szczęście nie zamyka się i nie uważa, że wszystko wie najlepiej, choć w magii jest naprawdę dobry i widzą to wszyscy dookoła. On sam czasami jednak nie dostrzega, że jest lepszy od reszty, nawet od swoich braci. Ponadto podobał mi się sposób jego rozumowania oraz prześwietne poczucie humoru, dzięki czemu bardzo często uśmiechałam się do książki. Muszę jeszcze raz przejrzeć całą historię, aby wyłapać te wszystkie cięte riposty i zabawne stwierdzenia!

W książce mamy bardzo dobrze przedstawionego głównego bohatera, jednak z tego powodu nieco umknęły autorkom postacie drugoplanowe. Do tej pory nie do końca wszystkich rozróżniam i nie do końca jestem pewna jakimi postaciami są, a co tu mówić o ich osobowości! Na razie większość osób jest tylko tłem, jednak mam nadzieję, że się to zmieni w kolejnych częściach. Poza tym nierealność postaci rzutowała na dialogi, które niekiedy zupełnie się nie kleiły albo wrzucane były w takich momentach, że to wyglądało dziwacznie i nieodpowiednio.

Całokształt: Na uznanie zasługuje, zdecydowanie, ujęcie Jasnej i Ciemnej magii oraz tłumaczenie zawiłości przedstawionego nam świata w odpowiednich dawkach. Nie zostajemy od razu zasypani wszystkimi informacjami, a powoli dowiadujemy się o kolejnych zasadach, rządzących światem i poznajemy coraz więcej ciekawych istot. Fajne jest przedstawienie, że dla Jasnych, Ciemni od razu oznaczają „tych złych”, natomiast Ciemni odbierają Jasnych, jako istoty wiecznie szczęśliwe i dobre. Diran na początku też tak ich odbierał, jednak wszystko w pewnym momencie zaczyna się zmieniać. Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie.

Jednym z niewielu minusów jest brak mapki — jestem zdania, że jeśli mamy do czynienia z książką, w której przedstawiona jest jakaś wędrówka po nieznanej nam krainie, mapka jest niezbędna, aby orientować się jak daleko od miejsca docelowego znajdują się bohaterowie. W wielu powieściach, przychodzących do nas zza wschodniej granicy właśnie tego brakuje, jednak jestem w stanie to zrozumieć. Nie mają przecież tyle pieniążków, co w Ameryce, nie zmienia to jednak faktu, że taka mapka zdecydowanie pozwoliłaby na lepsze zrozumienie całej opowieści.

Poza tym małym minusem mam jeszcze taki nie do końca minus i chodzi mi tutaj o zakończenie, które w sumie jest żadne. Nie do końca odnajduję tutaj jakiś większy punkt kulminacyjny. Znaczy, na pewno można podciągnąć taką jedną rzecz pod to, ale ja wcale tego nie odczułam, co jest dość dziwne. Ponadto autorki otworzyły naprawdę dużą liczbę wątków, co mam nadzieję, zostanie nieco bardziej rozwinięte w kontynuacjach i odkryjemy więcej, ponieważ na razie wiele rzeczy nie rozumiem i trochę irytuje mnie to, że zostaliśmy z tyloma pytaniami zostawieni.

Kasia radzi: Uważam, że ta książka powinna spodobać się przede wszystkim fanom Olgi Gromyko (zwłaszcza jej serii o W.Rednej wiedźmie), a także tym, którzy polubili prozę Aleksandry Rudej. Jeśli jednak nie znacie jeszcze fantastyki zza naszej wschodniej granicy, myślę, że spokojnie można zacząć i od tej, choć nie nastawiajcie się na literaturę wysokich lotów, raczej na rozrywkę z ciekawym humorem.

Mój osąd: Rozkładający się zombie — 7/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.