„Ciężko być najmłodszym” — Ksenia Basztowa, WIktoria Iwanowa
Seria: Książę
Ciemności #1
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Narracja: pierwszoosobowa
— Diran
Główny bohater: Diran
— ok. 17 lat
Najlepsze zastosowanie: Bycie
synem Władcy Ciemności wcale nie jest łatwe. A bycie najmłodszym dzieckiem
Władcy Ciemności to już w ogóle najgorsze, co może się zdarzyć. Diran nie jest
zadowolony ze swojego życia. Jego starsi bracia już przeprowadzają szturmy na
wioski, latają na smokach i walczą w bitwach, a jemu nawet nie wolno używać
najprostszych zaklęć. Nawet jego siostra ma więcej swobody, a jest tylko rok
starsza! To wszystko doprowadza Dirana do ostateczności, więc decyduje się na
ucieczkę z zamku i wyruszenie w podróż do Szkoły Magii, gdzie nareszcie spotka
kogoś, kto będzie miał podobne zdolności do niego i nikt nie zabroni mu
czarować. Jednak wydostanie się z miejsca zamieszkania wcale nie jest takie
łatwe. Niby nie ma ani jego ojca, ani matki, ale oczywiście pozostawili
zaklęcia, przez które sam się nie przedostanie. Dlatego decyduje się zawrzeć
kontrakt z Jasnymi, których jego ojciec zamknął w celi. Może i nie jest to
najlepszy pomysł, ale tak naprawdę jedyny jaki jest możliwy i jaki ma szansę
powodzenia. A Diran jest zdolny zaryzykować.
Bohaterowie: Przyznam
szczerze, że kiedy w książce padło stwierdzenie, że Diran jest nastolatkiem,
zaczęłam się nieco bać, że nie będzie on zbyt fajną postacią i ta jego
młodzieńczość będzie mocno wyzierać ze stron. Jednak się pomyliłam, ponieważ nie
mamy przedstawionego typowego buntu nastolatka, a tym bardziej buntu typowego
nastolatka, bo Diran w żadnym stopniu do typowych się nie zalicza. Przede
wszystkim jest bardzo mądrym chłopakiem, czasami aroganckim, co nieco
przypomina mi Artemisa Fowla, który jest bardzo oczytany i inteligentny, i
przekonany o swojej wiedzy, dlatego bywa, że się wywyższa. Diran nie zawsze się
wywyższa i potrafi się zapytać o coś, kiedy nie ma o czymś pojęcia. Na
szczęście nie zamyka się i nie uważa, że wszystko wie najlepiej, choć w magii
jest naprawdę dobry i widzą to wszyscy dookoła. On sam czasami jednak nie
dostrzega, że jest lepszy od reszty, nawet od swoich braci. Ponadto podobał mi
się sposób jego rozumowania oraz prześwietne poczucie humoru, dzięki czemu
bardzo często uśmiechałam się do książki. Muszę jeszcze raz przejrzeć całą
historię, aby wyłapać te wszystkie cięte riposty i zabawne stwierdzenia!
W książce mamy bardzo dobrze
przedstawionego głównego bohatera, jednak z tego powodu nieco umknęły autorkom
postacie drugoplanowe. Do tej pory nie do końca wszystkich rozróżniam i nie do
końca jestem pewna jakimi postaciami są, a co tu mówić o ich osobowości! Na
razie większość osób jest tylko tłem, jednak mam nadzieję, że się to zmieni w
kolejnych częściach. Poza tym nierealność postaci rzutowała na dialogi, które
niekiedy zupełnie się nie kleiły albo wrzucane były w takich momentach, że to
wyglądało dziwacznie i nieodpowiednio.
Całokształt: Na
uznanie zasługuje, zdecydowanie, ujęcie Jasnej i Ciemnej magii oraz tłumaczenie
zawiłości przedstawionego nam świata w odpowiednich dawkach. Nie zostajemy od
razu zasypani wszystkimi informacjami, a powoli dowiadujemy się o kolejnych
zasadach, rządzących światem i poznajemy coraz więcej ciekawych istot. Fajne
jest przedstawienie, że dla Jasnych, Ciemni od razu oznaczają „tych złych”,
natomiast Ciemni odbierają Jasnych, jako istoty wiecznie szczęśliwe i dobre.
Diran na początku też tak ich odbierał, jednak wszystko w pewnym momencie
zaczyna się zmieniać. Zarówno po jednej, jak i drugiej stronie.
Jednym z niewielu minusów jest
brak mapki — jestem zdania, że jeśli mamy do czynienia z książką, w której
przedstawiona jest jakaś wędrówka po nieznanej nam krainie, mapka jest
niezbędna, aby orientować się jak daleko od miejsca docelowego znajdują się
bohaterowie. W wielu powieściach, przychodzących do nas zza wschodniej granicy
właśnie tego brakuje, jednak jestem w stanie to zrozumieć. Nie mają przecież
tyle pieniążków, co w Ameryce, nie zmienia to jednak faktu, że taka mapka
zdecydowanie pozwoliłaby na lepsze zrozumienie całej opowieści.
Poza tym małym minusem mam
jeszcze taki nie do końca minus i chodzi mi tutaj o zakończenie, które w sumie
jest żadne. Nie do końca odnajduję tutaj jakiś większy punkt kulminacyjny.
Znaczy, na pewno można podciągnąć taką jedną rzecz pod to, ale ja wcale tego
nie odczułam, co jest dość dziwne. Ponadto autorki otworzyły naprawdę dużą
liczbę wątków, co mam nadzieję, zostanie nieco bardziej rozwinięte w
kontynuacjach i odkryjemy więcej, ponieważ na razie wiele rzeczy nie rozumiem i
trochę irytuje mnie to, że zostaliśmy z tyloma pytaniami zostawieni.
Kasia radzi: Uważam,
że ta książka powinna spodobać się przede wszystkim fanom Olgi Gromyko
(zwłaszcza jej serii o W.Rednej wiedźmie), a także tym, którzy polubili prozę
Aleksandry Rudej. Jeśli jednak nie znacie jeszcze fantastyki zza naszej
wschodniej granicy, myślę, że spokojnie można zacząć i od tej, choć nie
nastawiajcie się na literaturę wysokich lotów, raczej na rozrywkę z ciekawym
humorem.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie — 7/10
Brak komentarzy: