„Dwór skrzydeł i zguby” — Sarah J. Maas
UWAGA! RECENZJA
MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z PIERWSZEJ I DRUGIEJ CZĘŚCI [DWÓR CIERNI I RÓŻ ORAZ
DWÓR MGIEŁ I FURII]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Seria: Dwór cierni i
róż #3
Wydawnictwo: Uroboros
[Grupa Wydawnicza Foksal]
Narracja: pierwszoosobowa
— Feyra, Rhysand
Główny bohater: Feyra
— ok. 20 lat
Romans: Feyra +
Rhysand
Najlepsze zastosowanie: Feyra
nareszcie znalazła miejsce, w którym czuje się dobrze i otoczona jest ludźmi,
na których jej zależy oraz którym zależy na niej. Jednak przeszłość upomina się
o nią. Dziewczyna sądziła, że ucieczka od Tamlina i przekazanie jasnej
wiadomości Lucienowi, że lepiej jej z Rhysandem, sprawi, że Dwór Wiosny
zupełnie o niej zapomni i będzie mogła sobie w spokoju budować nowe życie na
Dworze Nocy. Jednak książę Dworu Wiosny z niej nie zrezygnował. Zdecydował się
na zawarcie paktu z diabłem — królem Hybernii, który pragnie Prythianu dla
siebie. Feyra decyduje się na trudny krok i aby uspokoić Tamlina udaje, że Rhys
rzucił na nią urok. Z pomocą swoich nadprzyrodzonych zdolności oraz
niesamowitej gry aktorskiej wraca na Dwór Wiosny, gdzie będzie obserwować
poczynania księcia Dworu Wiosny. Chce sprawdzić jak wygląda jego układ z królem
Hybernii oraz jak bardzo należy się zbroić. Wojna jest nieunikniona, jednak
zanim wybuchnie trzeba zebrać jak największą liczbę sprzymierzeńców. A z całą
pewnością to nie będzie łatwe, ponieważ Rhysand nie cieszy się wielką
popularnością. Przyszedł jednak czas na odkupienie swoich win i pokazanie jakim
jest się naprawdę.
Bohaterowie: Wydaje
mi się, że bohaterowie są najlepszym, albo jednym z najlepszych, elementów
książek Sary J. Maas. Autorka tworzy naprawdę interesujące postaci, których
losy chce się śledzić; pragnie się dowiadywać jak relacje między nimi się ułożą
i czy nasze typy, jeśli chodzi o pary, się ziszczą. Prawda jest taka, że sama
wpadłam w sidła zastawione przez Maas. Niezwykle podobają mi się wszystkie
postaci ukazane w każdej książce. Oczywiście nie wszyscy są na tyle fajni, abym
ich lubiła, jednak każdego uważam za wartościowego i dobrze zbudowanego, choć
zdecydowanie są też bohaterowie, którzy powinni otrzymać więcej miejsca. Jednak
mimo wszystko jestem pod wrażeniem tego jak świetnie zbudowane są postaci, choć
styl wcale nie jest najlepszy. Nie mamy też aż tak wspaniałej historii
(przynajmniej moim zdaniem), jednak jest coś w prozie Maas, co przyciąga czytelników
i najprawdopodobniej są to bohaterowie.
W Dworze skrzydeł i zguby zostaje nam przedstawionych kilku zupełnie
nowych bohaterów, a także mamy rozwinięcie kilku postaci, które pojawiały się
już w poprzednich częściach. Ponadto mamy naprawdę dobrze pokazane relacje
między bohaterami, przede wszystkim te romansowe albo raczej flirciarskie. Przyjacielskie
i miłosne są, w moim mniemaniu, zazwyczaj nieco zbyt patetyczne i wzniosłe. Dla
mnie Maas trochę przesadza, kiedy zaczyna opisywać to jak bohaterowie bardzo
się kochają albo rozmawiają o tym jak wspaniałą rodziną są. Na początku nie
było to takie złe, wiedziałam, że przypominanie o tym w okresie wojny jest
niezwykle ważne, jednak nie aż tak często. W pewnym momencie robiło mi się już
niedobrze jak widziałam te wszystkie wzniosłe opisy, jak to miłość jest
wspaniała i niesamowita i w ogóle nieskończona. Nawet nie zliczę ile razy
przewracałam oczami przy takich tekstach.
Całokształt: Będąc
zupełnie szczerą, mam naprawdę duży problem z ocenieniem tej książki. Podobali
mi się bohaterowie — zarówno ci starzy, nowi czy ci starzy odkryci na nowo —
doceniam także przemianę Feyry, ponieważ ona jest naprawdę wielka, choć
zdarzały jej się momenty, kiedy zdawała się jednak być nieco niespójna; ponadto
wykreowany świat też nie jest najgorszy i poprowadzenie akcji też jest bardzo
fajne; poza tym Maas świetnie pokazała bitwy — sceny batalistyczne zostały
stworzone naprawdę świetnie, już nie mogę się doczekać zakończenia Szklanego tronu; jednak to wszystko nie
sprawia, że uwielbiam tę książkę. Są momenty, kiedy wręcz jej nie cierpię.
Kwestią nie jest to, że Maas zostawiła nam więcej otwartych wątków niż
zamkniętych, choć słyszałam o takim wytłumaczeniu tego zjawiska, że ktoś jest
zawiedziony. Nie wiem czy dokładnie o to mi chodzi, ale z całą pewnością dla
mnie ta pozycja jest nieco za bardzo przegadana. Przez trzy czwarte książki nie
dzieje się nic szczególnego, właściwie sobie patrzymy, co oni robią, a to nawet
nie jest planowanie. Naprawdę niewiele wiemy na temat tego jak miałaby wyglądać
bitwa. Wszystko wydaje się być ustawione poza sceną, my oglądamy już sam efekt.
Mam jeszcze kilka uwag, jednak
one wymagałyby głębszego wejścia w fabułę, a co za tym idzie zaspoilerowania
Wam niektórych rzeczy, dlatego poprzestanę na tym, co już powiedziałam. Nie
znaczy to jednak, że nie wypunktuję tych uwag. Jutro wrzucę spoilerowy post
odnośnie ACOWARu, więc każdy kto już przeczytał albo kto nie ma zamiaru czytać,
ale nie przeszkadzają mu spoilery będzie mógł sobie sprawdzić, co mi się
podobało lub nie podobało, ale już tak konkretniej.
Kasia radzi: Ta
książka nie jest zamknięciem. Otwiera bardzo dużo wątków, które pewnie będą
kontynuowane w A Court Of Frost And
Starlight, ponieważ i tak już wiemy, że będzie to normalna powieść z
wydarzeniami, które nastąpiły po tym tomie. Polecam tę książkę bardziej osobom,
które są pewne, że będą kontynuować przygodę z tą serią, bo jeśli oczekuje się
tutaj jakiejś klamry, to raczej można się przeliczyć.
Mój osąd: Rozkładający
się zombie — 7/10
Brak komentarzy: