„13 minut” — Sarah Pinborough
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Narracja: pierwszoosobowa
— Natasha; trzecioosobowa
Główny bohater: Natasha
‘Tash’, Becca — obie ok. 16 lat
Najlepsze zastosowanie: Tash
i Becca w dzieciństwie były najlepszymi przyjaciółkami, jednak kiedy weszły w
czas dojrzewania, a Becca zaczęła przybierać na wadze, Tash zdecydowała się
zerwać z nią znajomość. Znalazła sobie dwie podobne do siebie koleżanki, a cała
trójka została przez szkołę ochrzczona mianem Barbie. Są najpopularniejsze,
najpiękniejsze i to z nimi każdy chce się kolegować, a każdy chłopak ma ochotę
się z nimi umawiać. Pewnego dnia Tash zostaje znaleziona przez miejscowego
muzyka na brzegu rzeki — udało mu się ją uratować, a w szpitalu dowiedziano
się, że przez 13 minut dziewczyna znajdowała się w stanie śmierci klinicznej.
Po obudzeniu Tash nic nie pamięta — nie wie, co robiła tego dnia przy rzece,
jak się tam znalazła ani kto jest autorem tajemniczej wiadomości, która została
do niej przesłana tego wieczora. Wydaje jej się, że pokłóciła się wówczas ze
swoimi przyjaciółkami — Hayley i Jenny — dlatego powoli się od nich odsuwa i
zwraca się do Bekki z różnymi problemami. Przyjaciółka z dzieciństwa nie jest
pewna czy intencje Tash są czyste, jednak od tak dawna nie rozmawiała z nią, nie
czuła się akceptowana i lubiana przez nią, że nieco zaślepiona zaczyna od nowa
się z nią przyjaźnić, odrzucając osobę, z którą przyjaźniła się ostatnie kilka
lat. Becca z Tash chcą na własną rękę dowiedzieć się, co się wydarzyło wówczas
i sprawdzić, jaka tajemnica się za tym wszystkim kryje. A ona nie będzie łatwa
do przełknięcia.
Bohaterowie: Narracja
pierwszoosobowa prowadzona jest z perspektywy Tash, dlatego teoretycznie ją
powinniśmy poznać najlepiej, jednak jest ona tak bardzo pełna sprzeczności i ma
tyle tajemnic, że nie jest łatwo ją przejrzeć. Zdecydowanie jednak nie jest
postacią, którą da się polubić — ba! powiem Wam, że do żadnej z bohaterek nie
da się zapałać pozytywnymi uczuciami, każda z nich wydaje się być w jakiś
sposób zepsuta. Nawet Becca, która z pozoru wydawała się być po tej jaśniejszej
stronie — od pierwszych stron myślałam, że ona zostanie przedstawiona jako
kontrast i ona będzie „tą dobrą”. Jednak nie można powiedzieć, że autorka
zrobiła z wszystkich okropnych ludzi — są po prostu bardziej ludzcy, pod tym
względem, że popełniają takie same błędy, jakie my popełniamy. Równocześnie nie
znaczy to, że zostali przedstawieni w dobry sposób. Wydaje mi się, że autorka
chciała napakować w nich jak najwięcej człowieczeństwa i pokazać, że nie da się
być jednoznacznie dobrym czy jednoznacznie złym, jednak nie do końca dobrze jej
to wyszło. Często postacie zachowują się dość irracjonalnie, przez co czuje się
całą ich sztuczność i ogromną sprzeczność. Gdybym miała Wam przedstawić
przykłady skończyłoby się to spoilerami, dlatego tu poprzestanę.
Całokształt: Po 13 minut sięgnęłam właściwie tylko
dlatego, że spodobała mi się inna książka autorki, czyli Co kryją jej oczy — byłam ciekawa, jak autorka sprawdzi się w
thrillerze dla młodzieży. Już na początku zaznaczę, że ta powieść jest niestety
słabsza. Spowodowane jest to przede wszystkim kreacją postaci oraz dość dziwnym
poprowadzeniem całej akcji. W Co kryją
jej oczy finał zupełnie szokował i sprawiał, że w głowie pojawiał się
mętlik, przez co czytelnik nie do końca był pewien co się właśnie wydarzyło i
czy takie rozwiązanie powinno się zapisać na plus całej opowieści, czy jednak
na minus — sama miałam ten kłopot. W 13
minutach nawet nie do końca wyczuwałam napięcie — czytałam książkę,
ponieważ chciałam dowiedzieć się, co właściwie się wydarzyło i dlaczego, ale
nie czułam, żeby to było jakieś mocne uczucie niepokoju.
Mniej więcej w połowie książki (o
ile dobrze pamiętam to było jakieś 60%), ma miejsce pewnego rodzaju
rozładowanie napięcia i później właściwie już wielu elementów idzie się
domyślić. Pewne tropy zostają wyeliminowane, dlatego czytelnik już mniej więcej
wie, jaką drogę powinien obrać, aby dowiedzieć się prawdy. To zdecydowanie
ujmuje całej powieści i sprawia, że ciężko jest znów wbić się w ten klimat,
który autorka budowała od pierwszych stron. Co prawda nadal nieco błądzimy, ale
już zdecydowanie rzadsza jest ta mgła, która nas otaczała.
Kasia radzi: Od
jakiegoś czasu prowadzę notes (pozdrowiona dla Natalii! <3), w którym jak
najszybciej po przeczytaniu zapisuję swoje przemyślenia na temat książki, aby
nie zapomnieć, co chciałabym Wam w recenzji powiedzieć, bo nie zawsze piszę je
od razu po przeczytaniu. Po 13 minutach nie napisałam nic, bo nie wiedziałam,
co powinnam tam zawrzeć i komu powinnam ją polecić. Nadal nie do końca wiem, co
chcę Wam powiedzieć i komu spodobałaby się ta historia. Dlatego pozostawię to
tak — jeśli będziecie mieli ochotę to sięgnijcie, ja ani nie polecam jakoś
szczególnie, ani jej nie odradzam.
Mój osąd: Niechlujny
wampir — 6/10
Brak komentarzy: