„Jedno z nas kłamie” — Karen M. McManus
Wydawnictwo: Prószyński
i S-ka
Narracja: pierwszoosobowa
— Bronwyn, Nick, Addie, Cooper
Główny bohater: Bronwyn,
Nick, Addie, Cooper
Najlepsze zastosowanie: Bronwyn
— kujonka; Nick — niegrzeczny chłopak; Addie — ślicznotka; Cooper — sportowiec;
Simon — outsider? Najbardziej znienawidzona osoba w szkole? Ta piątka spotyka
się w szkolnej kozie. Wszyscy z tego samego powodu — za posiadanie telefonu
komórkowego w plecaku podczas lekcji, jednak żaden z telefonów nie należy do
nich — zostały im podrzucone. Podczas odbywania kary dochodzi do nieprzyjemnego
zdarzenia — Simon ma atak alergiczny i umiera. Policja wśród pozostałej czwórki
szuka winnego, ponieważ w kubku, z którego pił Simon, znaleziono olej z
orzechów arachidowych, na które był on uczulony. Jest jednak dużo więcej osób,
które mogłyby go zabić. Simon wymyślił aplikację, w której wypisywał prawdziwe
informacje na temat większości uczniów w szkole. Przez niego niektórzy musieli
zmieniać szkołę, a nawet zdarzały się próby samobójcze. Jednak w kozie znajdowało
się zaledwie pięć osób i na każdą z nich Simon mógł mieć haka. Nikt nie chce
się przyznać do morderstwa, wychodzi na to, że jedno z nich kłamie. Ale kto?
Bohaterowie: Prawda
jest taka, że postacie nie zostały nam tutaj bardzo dobrze zaprezentowane. Mamy
te charakterystyczne i schematyczne cechy, które otrzymujemy już na wstępie, a
także kilka dodatkowych informacji, które mają nam pokazać, że nie powinno
oceniać się książki po okładce i człowiek wiele w sobie kryje. Autorka jednak
nie do końca sobie poradziła z pełną kreacją — bohaterowie są, mają jakieś
swoje cechy charakteru i w sumie to tyle. Brakuje im wypełnienia, mięsa, które
sprawiałoby, że będą bardziej wyraziści i realni, choć w pewnym stopniu jestem
w stanie to wybaczyć, ponieważ autorka dość mocno trzymała się schematyczności,
która w moim odczuciu stała się swego rodzaju chwytem literackim.
Całokształt: Zanim
opowiem więcej o schematyczności chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną
rzecz — filmowość tej historii. Została ona napisana w taki sposób, że mamy
wrażenie jakbyśmy oglądali jakiś zwyczajny, nieco schematyczny film. Skaczemy
po bohaterach, poznajemy ich problemy, dowiadujemy się jakie tajemnice
skrywają, a także czy faktycznie są tacy, jak definiuje ich ta łatka, która
została im przyklejona już na samym początku opowieści. Przyznam się, że dzięki
temu naprawdę dobrze czytało mi się tę historię. Sposób pisania sprawia, że
nadane mamy tempo i ciężko jest się oderwać od książki, kiedy widzisz, jak
akcja pięknie płynie. Ciężko znaleźć moment, w którym można by odłożyć ją na
bok.
Powróćmy teraz do schematyczności
— została ona potraktowana dość interesująco. Autorka specjalnie przypisała
swoim bohaterom takie, a nie inne cechy i łączyła ich w pary tak, jak jest to w
większości tego typu historii. Stosowanie tego manewru w większej części
książki sprawiało, że zastanawiałam się czy w każdym aspekcie zostanie to
zastosowane. Nad kwestią tego, kto jest mordercą jednak się nie zastanawiałam,
ponieważ zostało mi to wcześniej zaspoilerowane. Czytałam tę historię
bardziej z ciekawości czy wszystko jest
takie jasne i oczywiste, i czy jest bardziej dobra, czy jednak bardziej zła.
Kasia radzi: Ta
książka jest naprawdę intrygująca, może nie jest nadzwyczajna i posiada wady,
ale spędza się z nią bardzo miło czas i ciężko jest się od niej oderwać. Co
prawda nie jestem w stanie Wam powiedzieć czy kwestia rozwiązania zagadki
śmierci Simona jest łatwa, ale na pewno warto zapoznać się z historią, jeśli
jesteście jej choć trochę ciekawi. Jej filmowość i mimo wszystko schematyczność
sprawiają, że jest to naprawdę fajna i lekka lektura.
Mój osąd: Niechlujny
wampir — 6/10 + Rozkładający się zombie — 7/10 =
Rozkładający się wampir? —
6,5/10
Brak komentarzy: