„Przeklęci święci” — Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Uroboros
Narracja: trzecioosobowa
Główny
bohater: ciężko orzec
Najlepsze
zastosowanie: Bicho Raro jest tajemniczym miejscem, gdzie cuda się
zdarzają. Tam mieszka dość niezwykła rodzina Soria. Najważniejszą postacią jest
Święty z Bicho Raro — obecnie Daniel, jednak nie jest on jedynym, który może
zajmować tę funkcję — zimna i niedostępna Beatriz również mogłaby pomagać w
dokonywaniu cudów. Natomiast trzeci z kuzynostwa — Joaquin w nielegalnej
rozgłośni radiowej spełnia się jako Diablo Diablo. To tylko niewielka część
rodziny Soria, reszta z nich jest równie (lub jeszcze mocniej) pokręcona, co
oni. Jednak nie tylko oni mieszkają w Bicho Raro — znajdują się tam również
osoby napiętnowane przez cud. Pastor z głową kojota, kobieta, na którą wiecznie
pada deszcz, a także mężczyzna porośnięty mchem. W miarę spokojne życie rodziny
Soria zmienia chłopak, który nie przyjeżdża po cud — jest pierwszym tego typu
przypadkiem i między innymi z tego powodu Soria nie do końca są pewni swojego
stosunku do niego. Pete przyjechał jednak do Bicho Raro z marzeniem i dziurą w
sercu, a wyjechać chce z pewnością, że uda mu się to marzenie zrealizować.
Bohaterowie: W
książce przedstawionych mamy dość dużo bohaterów. Teoretycznie akcja skupia się
na dorastającym pokoleniu, jednak po części zahaczamy o każde pokolenie.
Ponadto w sposób interesujący zostali nam zaprezentowani poszczególni
bohaterowie, co nadaje całej historii smaczku. Zaznaczyć, jednak muszę, że
każda z postaci została potraktowana dość powierzchownie — nie wchodzimy zbyt mocno
do ich głowy, a jedynie po części poznajemy ich myśli czy nadzieje. Z jednej
strony jestem w stanie zrozumieć ten zabieg, ponieważ całe Bicho Raro jest dość
tajemnicze i osoby tam mieszkające też muszą mieć swoje sekrety; z drugiej
jednak strony, nieco mi to zawadzało. Chciałabym dowiedzieć się więcej na temat
dorastających tam osób i chciałabym poznać ich sposób myślenia i podchodzenia
do życia, ponieważ z całą pewnością byłoby to interesujące.
Całokształt: Nie
wiem do końca z jakiego powodu byłam ogromnie podjadana premierą tej książki —
do tego stopnia, że przymierzałam się do zakupu jej po angielsku. Ostatni tom Króla kruków nie podobał mi się zbyt
mocno, dlatego powinnam podchodzić do nowej książki Maggie z dystansem, ale po
prostu nie mogłam — czułam, że będzie to coś dobrego, mimo że nawet nie
czytałam opisu. Jednak po premierze polskiej zaczęło pojawiać się wiele głosów,
mówiących, że ta pozycja nie jest aż tak dobra. Myślę, że to idealnie
zadziałało na mnie, ponieważ nie miałam z tego powodu ogromnych oczekiwań
względem niej. Chciałam ją po prostu przeczytać i samej przekonać się, czy mi
się spodoba.
Jestem
zupełnie i całkowicie zakochana w tej historii. Nie jestem w stanie ocenić jej
w pełni merytorycznie, ponieważ zakochałam się kompletnie w klimacie, jaki
stworzyła nam autorka. To w jak magiczny sposób tworzyła kolejne opisy
przyrody, postaci etc. zupełnie mnie zachwycał i sprawiał, że się uśmiechałam.
Zdecydowanie nie jest to literatura najwyższych lotów i wiele elementów mogłoby
zostać poprawionych, jednak moim zdaniem ta historia ma w sobie coś
niesamowitego, co złapało mnie w swoje szpony i nie jest w stanie wypuścić.
Jestem
zachwycona pomysłem zarówno na przedstawienie bohaterów, realizację pomysłu,
jak i samym konceptem fabuły. Wiem jednak, że znajdą się osoby, które powiedzą,
że ta książka jest nudna i nic się w niej nie dzieje — zdecydowanie się z tym
zgodzę, ale dla mnie nie jest to żadną ujmą. Czytałam tę historię z zapartym
tchem zachwycając się prawie każdym zdaniem i nie przeszkadzało mi w żadnym
stopniu to, że akcja prawie nie istnieje. Dla mnie to zdecydowanie jedna z
piękniejszych książek, jakie miałam okazję czytać.
Mój
osąd: Słodki anioł — 9/10
Brak komentarzy: