„Księżniczka popiołu” — Laura Sebastian

Astrea była pięknym krajem zanim Kalovaxianie napadli na nią i ją sobie przywłaszczyli. Zabrali ze sobą wszystko, co najpiękniejsze i stworzyli coś brutalnego, brzydkiego i pełnego strachu. Dla Astreańczyków życie pełne było magii i wiary w bogów. Mają oni również nadprzyrodzone zdolności, które są potęgowane przez kamienie czterech żywiołów. Kalovaxianie wykorzystują dawnych mieszkańców Astrei do wydobywania tych szlachetnych kamieni, jednak oni używają ich jako biżuterii. Poszczególne kamienie nieco poprawiają ich wygląd, jednak nic ponad to. Dla Astreańczyków, którzy czerpią z nich ogromną moc, jest to coś niewyobrażalnego. Theodosia, córka królowej Astrei, została włączona w dwór króla Kalovaxian i jej imię zostało zmienione na Thorę. Dziewczyna jest karana za każde przewinienie, którego dopuści się jej lud. Kaiser próbuje pokazać jej, że obecnie jest nikim. Jej matka była Królową Ognia, ona jest nic nie wartą Księżniczką Popiołu.

Kiedy spojrzy się na tę okładkę, pierwsze o czym się myśli to Czerwona królowa. Można się tego spodziewać, ponieważ korona przywołuje to skojarzenie, ale jednocześnie wiadomo z jakiego powodu ten przedmiot znalazł się na okładce. Księżniczka uciśnionego narodu próbuje odzyskać miejsce jej przynależne. Czy nie czytaliśmy o czymś takim już? Może nie o księżniczkach, ale ogólnie o (najczęściej) nastolatkach, które pragną uwolnić ludzi spod jarzma tyrana? To chyba już dość oklepany temat. Tym bardziej dziwne jest to, że sięgnęłam po ten tytuł. Ale czego się nie robi dla ładnej okładki? Bądźcie przeklęci wszyscy świetni graficy świata!

Od razu zapowiadam, że ta książka nie jest niczym nowym w tym nurcie, który myślałam, że powoli umiera. Główna bohaterka jest jednocześnie zagubioną nastolatką, jak i również przywódczynią rebelii. Na początku wydaje się nie bardzo interesować się życiem swoich krajanów i raczej nie uważała siebie za prawowitą królową, ale z dnia na dzień zaczyna zastanawiać się nad swoim położeniem i decyduje się spiskować przeciwko królowi Kalovaxian. I oczywiście wszystko w miarę idzie po jej myśli (wiecie, nie może być idealnie bo zaczęło by być zbyt podejrzanie). Ponadto pojawia się sztampowy wątek miłosny, którego można się spodziewać po pierwszych kilku stronach czytania. I rozwija się on w ekspresowym tempie, co niestety sprawia, że nie zdaje się rzeczywisty. Autorka popycha bohaterów w taką stronę, która im odpowiada, jednak my w ogóle nie czujemy, aby to były ich świadome decyzje.

Zabrałam się za ten tytuł, ponieważ liczyłam, że mimo okładki przypominającej inny tytuł i opisu, który również nie wieje świeżością, poznamy coś zupełnie nowego. Że autorka wprowadzi jakieś elementy, których do tej pory nie widzieliśmy. Niestety, wszystko, co się dzieje tutaj jest powieleniem już znanych nam schematów. Ponadto, brakło mi większego okrucieństwa, które jest wspominane wielokrotnie, ale nie zostaje opisane. Dużo brakuje tej książce, aby stać się czymś oryginalnym i wartym większej uwagi.

Jak już wspominałam, ten tytuł jest powieleniem wielu innych historii i można to udowodnić na prostym przykładzie. Porównać ją choćby do Czerwonej królowej, która właściwie od początku krąży po naszej głowie przez podobieństwo okładek. Poza tym czytałam niedawno Okrutnego księcia od Holly Black i nawet tutaj można zobaczyć jak wiele jest podobieństw i różnic. Z czego, Okrutny książę wypada o niebo lepiej od Księżniczki popiołu. Różnica jest już w samej głównej bohaterce — mimo że nie przepadam za postacią Jude, myślę, że o wiele lepiej sprawdziłaby się w roli królowej niż Theo. Ma w sobie coś takiego, co czyni z niej przywódczynię, natomiast nasza droga Theodosia ma zaledwie urodzenie. A to nie czyni z nikogo dobrego władcy.

Chyba największym plusem jest to, że książkę czyta się niezwykle szybko, choć znów to chyba nie mówi o niej zbyt dobrze, skoro uznaję to za najlepszą rzecz. Ale niestety prawdy nie zmienię, Księżniczka popiołu nie jest niczym nowym w gronie tego typu literatury. Ma bardzo dużo schematów powielanych z podobnych książek, bohaterowie nie są wystarczająco unikatowi i ciekawi, aby nas do siebie przekonać, a rozwój wątku miłosnego jest tak szybki, że ciężko jest nam w niego uwierzyć. Najśmieszniejsze jest jednak to, że w tej chwili mam naprawdę dużą ochotę, aby kontynuować swoją przygodę z tą serią. Co prawda jestem prawie pewna, że zanim pojawi się drugi tom, odechce mi się, ale nie zmienia to faktu, że w tej chwili bardzo chcę się dowiedzieć, co się wydarzy z naszymi bohaterami i czy autorka pójdzie w kolejny schemat, czy nareszcie wymyśli coś swojego.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.