„Paranoja” — Katarzyna Berenika Miszczuk

listopada 13, 2018
Marek Zadrożny nigdy nie był typem faceta, który ma stałą partnerkę. Żadna kobieta nie zagrzała zbyt dużo miejsca w jego życiu ani on sam nie poczuł ochoty na coś więcej z jej strony. Raczej był tym, który tylko raz ma przyjemność spotykać się z jedną kobietą. No, może kilka razy. Dlatego w konsternacje wprawia go ta niepewność i swego rodzaju przywiązanie, które czuje względem Joanny Skoczek, która, notabene, zniknęła z jego życia równie szybko, jak się pojawiła. Po wydarzeniach związanych z Tajemniczym Wielbicielem, Asia zdecydowała się wziąć zaległy urlop i wyjechać z Warszawy, ale nie mówiąc nikomu dokąd wyjeżdża. Zadrożny nieprzyzwyczajony do tego typu zachowań, odchodzi od zmysłów. Chce wiedzieć, gdzie jest Joasia i dlaczego nie chce się z nim skontaktować. Po trzech miesiącach, Asia przerywa milczenie. Dla Marka jest to niczym grom z jasnego nieba. Sam nie rozumie swoich uczuć, ale jest pewny, że chciałby, aby między nim a Joasią doszło do czegoś więcej. Na razie skupia się także na swojej pracy i serii z pozoru niepowiązanych ze sobą śmierci. Sebastian nie chce uwierzyć Zadrożnemu, że może to być kolejny seryjny morderca, jednak pan doktor jest przekonany, że to nie jest tak proste, jak się wydaje. 

Gdzie leży problem powieści, a właściwie, gdzie leży problem kryminału/thrillera pisanego przez Katarzynę Berenikę Miszczuk? Przede wszystkim w bardzo dużym skupieniu się na romansie, a nie na wątku kryminalnym. I nie jest to pierwszy raz, kiedy coś takiego robi nam autorka, bo w Obsesji, mimo wszystko wątek relacji Asi z Zadrożnym jest mocno zarysowany, choć na pewno mniej niż tutaj. Tam mamy przynajmniej szansę pomyśleć, kto może za tym wszystkim stać, w Paranoi jest to dużo trudnniejsze, choć wcale nie niewykonalne. Ale nadal fakt, że robi się z tego romans, sprawia, że właśnie na nim skupiamy większą uwagę i niektóre elementy układanki nam umykają. Nie wiem, czy to już nie jest ten moment, aby nazywać to klątwą Pani Miszczuk. 

Zaczęłam czytać tę książkę zaraz po Nikt nie idzie Jakuba Małeckiego i byłam w ciężkim szoku jak dużo nikomu niepotrzebnych informacji jest nam przekazywanych przez panią Miszczuk. Czynności wykonywane przez bohaterów zajmują ogromną ilość miejsca, gdzie u Pana Jakuba zamknięte jest to w kilku krótkich zdaniach. To już jest kwestia stylu pisarskiego, wiem, ale nadal dla mnie szokujące jest to, że są autorzy, którzy uważają, że jest nam potrzebny taki bełkot. Chociaż w sumie, pewnie bez tego będą oskarżani o brak realizmu. I tak źle, i tak niedobrze. 

Mimo wszystko, bohaterowie zostali ukazani w dość fajny sposób. Dużo dowiadujemy się na temat Zadrożnego, co jest dużym plusem, ponieważ moim zdaniem w Obsesji nie mieliśmy szansy poznać go wystarczająco dobrze. Ponadto mamy szansę trochę mocniej odkryć Joasię i dowiedzieć się, jak radzi sobie po tych dość traumatycznych przeżyciach. Nie do końca jestem pewna, czy to kwestia niezbyt dużego skupienia na wątku kryminalnym, czy po prostu mieszania nam w głowach przez autorkę, ale ja miałam problem ze wskazaniem osoby odpowiedzialnej za serię zabójstw. Co prawda nie jest to niemożliwe, bo mimo wszystko mamy dość zawężone pole manewru. Jeśli bardzo będziemy chcieli znaleźć winnego, zapewne nam się uda, ponieważ mój tata poprawnie wytypował, stąd wiem, że da się to zrobić. 

Problemem jest jednak to, że do wszystkiego dochodzimy zupełnym przypadkiem. Nie mamy popisów świetnej dedukcji albo kojarzenia faktów - ktoś, coś przez przypadek pamięta; a jak nie to przypadkiem dowie się w jakiś inny sposób. Właśnie dlatego nie polecam kryminałów Katarzyny Bereniki Miszczuk osobom, którzy lubują się w tym gatunku. Tutaj prym wiedzie romans, a postać zabójcy wydaje się marginalna, a czasami wręcz zupełnie niepotrzebna. Dlatego nie warto tracić czasu, jeśli szukamy mocnego wątku kryminalnego. 

Nie zmienia to jednak faktu, że czyta się tę historię niezwykle szybko. Może nie potrzeba tam wcale wątku kryminalnego, może romans wybija się i właściwie napędza całą akcję i możliwe, że autorka daje nam aluzje, że w dalszych częściach pojawi się jeszcze jedna para. Ale co z tego? Czyta się świetnie i jest to naprawdę fajna książka, jeśli liczymy na rozrywkę, a nie kryminał. Dlatego mimo wszystko polecam ten tytuł, jeśli lubicie Miszczuk i macie ochotę na chwilę wytchnienia.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.