„Spektrum”, Martyna Raduchowska
B-Day zmienił New Horizon na zawsze. Reinforsyna stała się narkotykiem, którego pożądały androidy wszelkiej maści odkąd dowiedziały się, że dzięki niej mogą odczuwać emocje. Ludzie nie chcieli, aby byli do tego zdolni, mimo że najnowszy android pod wieloma względami przypominał człowieka. Jedynie nie chcieli, żeby byli ludzcy: żeby potrafili kłamać, żeby mieli wolną wolę, żeby mogli zawodzić. To miała być lepsza wersja człowieka, jednak przez reinforsynę wiele się zmieniło. Również Maya Quinn chciała mieć wybór. Chciała móc zadecydować, czy będzie odczuwała emocje, czy nadal będzie posłuszna, czy będzie wierna porucznikowi Quinnowi. Co się wydarzyło, kiedy Jared leżał w szpitalu bez możliwości zadecydowania o własnym losie? Czy Maya zdecydowała się na zdradę? Kiedy zaczęła przyjmować reinforsynę? Z jakiego powodu musiała opuścić New Horizon i zamieszkać po ciemnej stronie? Co się działo przez te lata, kiedy Maya żyła w Dark Horizon, a Quinn do siebie dochodził? Gdzie leży prawda?
Dlaczego?: Czarne światła. Łzy Mai przeczytałam jeszcze przed premierą, czyli jakoś w kwietniu 2015 roku. Ze zniecierpliwieniem czekałam na kolejny tom tej historii, a kiedy pojawiła się informacja, że wydawnictwo Uroboros przejmuje ten tytuł, byłam szczęśliwa. Mimo że wiedziałam, że będzie się to wiązało z ponownym wydaniem, byłam pewna, że dzięki temu szybciej otrzymamy drugi tom. I wreszcie przyszedł ten dzień. Premiera była w październiku, a ja bałam się zajrzeć do tej historii, żeby nie okazało się, że pierwszą część sobie wyolbrzymiłam i obecnie wcale tak bardzo mi się to nie będzie podobało.
Tak, książki (bo pierwszą część też czytałam niedawno) czekały naprawdę długo na moją uwagę. Patrzyłam na nie i zastanawiałam się, czy jestem gotowa, żeby sprawdzić, czy czegoś sobie nie uroiłam te kilka lat wstecz. Na całe szczęście, było bardzo dobrze. Może nie aż tak dobrze, jak prawie cztery lata temu, ale zdecydowanie Łzy Mai nadal mi się podobają, a Spektrum jest idealnym dopełnieniem tej historii. Tylko, co z zagadką kryminalną?
Największym zaskoczeniem dla mnie była narracja pierwszoosobowa oraz fakt, że jest to historia z perspektywy Mai, dziejąca się mniej więcej w tym samym czasie, co akcja Łez Mai. Po prostu poznajemy, jak to wyglądało u androidki, która ma szansę nareszie czuć coś oprócz tęsknoty za uczuciami.
Bohaterowie: Jak zwykle, bohaterowie stworzeni przez Martynę Raduchowską są pełnowymiarowi i można uwierzyć w ich istnienie. Jestem naprawdę zadowolna z tego, jak została przedstawiona Maya, która na pewno nie była łatwym orzechem do zgryzienia. Pokazanie tego, co może czuć, myśleć android wymagało skupienia i precyzji. Autorka musiała się postarać, aby w odpowiedni sposób wyważyć każdą myśl, każdy przejaw jakichkolwiek emocji, aby wyszło to naturalnie i moim zdaniem jej się to udało. Cieszę się, że zdecydowała się na narrację pierwszoosobową, którą widziałam u niej po raz pierwszy, bo wyszło jej to naprawdę dobrze.
Całokształt: Kiedy zrozumiałam, że w Spektrum wchodzimy do głowy Mai, która będzie opowiadała nam swoją wersję wydarzeń, zaczęłam się nieco obawiać, że zrobi się z tego jakiś odgrzewany kotlet. Wiem, że my o wielu rzeczach nie mogliśmy wiedzieć, czytając Łzy Mai, ale i tak miałam jakieś nieodparte wrażenie, że może być troszkę nudno. I momentami było. Ale to ze względu na bardzo dużą ilość opisów. Ja jestem zdecydowaną fanką akcji, dynamiczności, ale nie znaczy to, że nie potrafię docenić tych bardziej statycznych historii. Tutaj niestety mam wrażenie, że było zbyt leniwie. Były momenty, kiedy akcja mogłaby przyspieszyć, aby nas wciągnąć, ale często coś stawało na przeszkodzie i ta płynność gdzieś uciekała. Na szczęście nie mam takiego wrażenia w kontekście całej książki, jako całość uważam ją za naprawdę dobrze poprowadzoną, choć nie wszystko uważam za potrzebne.
Bardzo dużym plusem jest także kreacja świata, która nadal jest świetna i pozwala nam zrozumieć prawa, rządzące w tej rzeczywistości. Uważam także, że dopełnienie Łez Mai przez Spektrum było bardzo dobrym pomysłem, ponieważ teraz mamy pełny obraz sytuacji i wiemy, dlaczego Maya postępowała tak, a nie inaczej. Znamy jej motywację i możemy wszystkie sytuacje, które poznaliśmy w pierwszym tomem skonfrontować z tym, czego dowiedzieliśmy się w tutaj. Jednak przez to, że wróciliśmy do tych wydarzeń, nasza lista pytań, którą mieliśmy po zakończeniu Łez Mai właściwie zamiast się skrócić, nieco się wydłużyła. To zakończenie zupełnie zbiło mnie z tropu i sprawiło, że chciałabym mieć trzeci tom już w tej chwili u siebie! Błagam, żebyśmy tylko nie musieli czekać kolejnych trzech lat na kontynuację, bo ja chyba tego nie zniosę…
W skrócie: Spektrum nie jest co prawda kontynuacją, jakiej się spodziewałam, ale zdecydowanie było historią, którą warto znać, żeby zrozumieć pewne zawiłości postaci Mai. Może i miejscami akcja nieco się dłużyła i wybijała z rytmu, ale zdecydowanie kreacja świata, bohaterów i poprowadzenie niektórych wydarzeń zasługuje na pochwałę. Dlatego jeśli jeszcze zastanawiacie się nad czytaniem, przestańcie. Martyna Raduchowska tworzy świetną historię, czasami nieco skomplikowaną, ale zdecydowanie wartą poznania.
Moja ocena: Potężny heros — 8/10
Brak komentarzy: