I kwartał 2019 w książkach
W 2018 roku zrezygnowałam z prowadzenia Książkowego plebiscytu z kilku względów: przestał mi się podobać w formie, w jakiej był prowadzony, nie cieszył się zbyt wielką popularnością, a także zaczęłam czytać dużo mniej "zwykłych" książek, dlatego jakikolwiek wybór byłby mocno na siłę. Dzisiejszy post wcale nie oznacza, że wracam do tego, jak to wyglądało wcześniej. Chciałabym Wam po prostu opowiedzieć o tym, jak czytelniczo wyglądał mój kwartał, pokazać, co działo się na blogu i przedstawić Wam mini opinie na temat tytułów, których nie omówiłam szeroko na blogu. Możemy zaczynać!
Styczeń
Pomijając horrendalną liczbę lektur, jaką udało mi się przeczytać w tym sesyjnym miesiącu, poznałam również dwie popularne książki. Pierwszą z nich był Kontakt alarmowy Mary H.K. Choi, który omawiałam na blogu. Recenzję możecie znaleźć pod tym linkiem. Aby się mocno nie powtarzać powiem tylko, że się zawiodłam. Zdecydowanie liczyłam na coś lepszego.
Niestety, ale moje czytanie w 2019 roku nie zaczęło się dobrze, ponieważ w następnej kolejności wzięłam się za Restore me od Tahereh Mafi. Zrobiłam to tylko dlatego, że moja siostra mi kazała: sama wcale nie byłam jakoś pozytywnie nastawiona do rozwleczenia tej trylogii. I prawda jest taka, że wcale nie byłam zadowolona po przeczytaniu ostatniego zdania. Według mnie autorka zrobiła z nich dzieci, które bawią się w Zosię Samosię. Julka udaje, że umie zrobić wszystko, choć tak naprawdę niewiele wie, jednak nie pójdzie się zapytać Warnera, bo chce mu pokazać, że umie. Ponadto przez 80% nic się tam nie dzieje. Nawet nie wiem, w jakim kierunku idziemy ani jaki jest cel. Za to ostatnie strony sprawiają, że stoimy osłupiali ze zdziwienia i w sumie gdyby nie męczarnie po czytaniu, sprawdzilibyśmy to Defy me.
A jeśli chodzi o styczniowe posty na blogu,to pojawiło się tylko moje podsumowanie roku 2018, bo niestety sesja zjadła mój czas.
Luty
W drugim miesiącu roku moje czytanie nie-lektur wyglądało dużo lepiej, ponieważ miałam dwutygodniowe ferie i na początku semestru nie musiałam się jakoś szczególnie przejmować nowymi obowiązkami. Luty zaczęłam od powrotu na stare śmieci, czyli po raz drugi czytałam Łzy Mai Martyny Raduchowskiej. Po raz pierwszy zapoznawałam się z tą książką w 2015 roku i moją opinię możecie przeczytać na blogu, bo właściwie zdania nie zmieniłam.
Następnie zabrałam się za Outsiderów, czyli lekturę szkolną w USA. Która została napisana przez nastolatkę. I mimo że świat nie został przedstawiony jakoś szczególnie, a styl pisania nie zachwyca, historia spełnia swoją rolę i jestem zadowolona. Link do recenzji.
Dowiedziałam się także, że w marcu wychodzi drugi tom z serii Jak poderwać drania (How to date a douchebag) Sary Ney, czyli Ezekiel (The Failing Hours) i musiałam nadrobić angielską wersję przed pojawienjem się polskiej. I choć sama historia podobała mi się nieco mniej niż Jameson i Sebastiana, to dużo bardziej polubiłam się z Zekem niż Ozem. Ozzy za dużo gada o seksie, a Zeke mimo swojego dość nieprzyjemnego nastawienia do większości osób, okazuje się naprawdę interesującym chłopakiem.
O kolejnych dwóch książkach mówiłam na blogu, więc zostawię Wam linki do recenzji Mojej Jane Eyre oraz Spektrum. Powiem tylko, że warto spojrzeć na twórczość Martyny Raduchowskiej, ponieważ w serii Czarne światła udowadnia, że potrafi pisać. I że da się napisać dobrą historię z perspektywy androida.
Następnie dość niespodziewanie wzięłam się za czytanie Wszystkich kwiatów Alice Hart, które zostały mi polecone przez Gabrysię (@gabriela.matlak). Nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać, ale okazało się, że jest to świetna historia, którą warto poznać. Znajduje się tam wiele kobiet, które borykają się z różnego rodzaju problemami. Uważam, że warto ją przeczytać, bo mimo kilku rzeczy, które mi się nie podobały, jest to bardzo dobra literatura. Plus wydanie z rysunkami kwiatów i ich językiem zostało bardzo dobrze połączone i świetnie oddziałuje w opowieści.
A o ostatniej książce, którą przeczytałam w lutym, pisałam już na blogu, a na myśli mam Cień rycerza Sebastiana de Castella, który chciałam przeczytać przed premierą Krwi świętego. I mimo że drugi tom mi się podobał, nie jestem pewna, kiedy zabiorę się za trójkę, zwłaszcza że mam nieco dość nieśmiertelności bohaterów.
Z kolei na blogu poza wyżej wymienionymi opiniami pojawiło się też kilka słów na temat Pierwszego słowa Marty Kisiel oraz Poświęcenia od Adriany Locke. Wróciły również zapowiedzi oraz Warto posłuchać, a także pokazałam Wam książki, które chciałabym przeczytać w 2019 roku.
Marzec
Mój marzec nie obrodził czytelniczo. Zaczęłam oglądać serial The Good Doctor, dlatego zamiast czytać, oglądałam. Ale zanim zaczęłam nareszcie nadrabiać ten serial, przeczytałam książkę z mojej listy do przeczytania w 2019, czyli Ślady Jakuba Małeckiego. Tego autora poznałam przy okazji Dygotu, a w zeszłym roku czytałam Nikt nie idzie. Uwielbiam sposób prowadzenia powieści u tego autora. I mimo że czasami gubiłam się w tym, kto jest kim, ponieważ bohaterów jest ogromna ilość, to jak zwykle jestem bardzo zadowolona i wcale się nie dziwię, źe Ślady były nomimowane do nagrody Nike. Ponadto największym atutem autora jest mówienie dużo poprzez pisanie bardzo prosto i skąpo. To sprawia, że lektura jeszcze bardziej nas intryguje, a poza tym bardzo trudno jest się od niej oderwać i czyta się ją w szybkim tempie.
I poza Śladami udało mi się przeczytać tylko dwie inne książki, o których opinie możecie poczytać na blogu. Mówię tutaj o Pościgu od Elle Kennedy oraz Wiecznym okręcie, który napisała Francesca Haig. Dwie książki z zupełnie innych gatunków literackich, ale obie mimo kilku wad, warte poznania.
W marcu na blogu również nie obrodziło. Pojawiły się tylko zapowiedzi i Warto posłuchać, a oprócz wyżej wymienionych opinii, dałam Wam również znać, co myślę na temat Sztyletu ślubnego autorstwa Aleksandry Rudej.
Podsumowując jestem raczej zadowolona z pierwszego kwartału 2019, ponieważ nadrobiłam kilka książek, które od dawna czekały na moją uwagę i opinię, a w marcu, gdy zaczęły spływać pierwsze egzemplarze recenzenckie od dawna, nie narobiłam sobie zaległości. Ba! Oddałam recenzje w terminie, co jest dużym sukcesem.
A jak Wam minęły ostatnie trzy miesiące? Jesteście zadowoleni?
Brak komentarzy: