„Strażnik”, Paulina Hendel

Seria: Zakazana księga #1

O czym to?: Hubert jest zwyczajnym siedemnastolatkiem, który na wycieczce w Paryżu bardziej inresuje się dziewczynami niż zwiedzaniem. Jednak jego spotkanie z pięknością, którą chciał poznać bliżej nie dochodzi do skutku, ponieważ ktoś zdecydował się wysadzić Luwr. I to jest ostatnie wspomnienie chłopaka. Hubert budzi się w ciemnym pokoju, gdzie mieszka mężczyzna, którego po raz pierwszy widzi na oczy. Dowiaduje się, że od jego wyjazdu do Francji minęło już siedem lat, a świat nie wygląda tak samo. Była wojna, później epidemia, która zabrała ze sobą wiele istnień, a na końcu impuls elektromagnetyczny, który sprawił, że wszelkie zdobycze techniki przestały działać. I przez to, że cały dobytek cywilizacyjny uległ zniszczeniu, z mroku zaczęły wychodzić demony, o których nikt nie słyszał od bardzo dawna.

Dlaczego?: Powód, dla którego sięgnęłam po tę książkę jest bardzo prosty, jestem zafascynowana mitologią słowiańską oraz jej realizacjami w literaturze popularnej, dlatego byłam bardzo ciekawa, jak z tematem poradziła sobie autorka, którą już wcześniej poznałam przy okazji Żniwiarza

Bohaterowie: Głównym bohaterem jest Hubert, który budzi się w nieznanej sobie rzeczywistości, gdzie wszystko jest nie tak, jak być powinno. Dowiaduje się, że wszelka elektronika nie działa, a w ciemnościach czają się demony z mitologii słowiańskiej. Nie powiem, abym jakoś szczególnie polubiła się z nim, zwłaszcza że zupełnie nie pasował mi sposób jego myślenia. Czasami irytował mnie swoim zachowaniem, choć na szczęście nie na tyle mocno, aby go znienawidzić i nie móc go znieść, ale miewał swoje gorsze momenty. Zwłaszcza nie podobało mi się to, że kwestię tego, co robił przez ostatnie siedem lat zupełnie olał i w ogóle nie próbował się dowiedzieć kim był i dlaczego w swoim worku ma takie, a nie inne rzeczy.

Pozostałe postaci z kolei były dopracowane na pół gwizdka, w pewnych sferach byli w miarę okej poprowadzeni, ale w bardzo wielu miejscach zupełnie nie potrafili się odnaleźć. Żaden z bohaterów mnie do siebie nie przekonał, żaden nie wywołał we mnie większych emocji. Poza tym często nie pasowali mi do roli, jaką wybrała im autorka. 

Całokształt: Rzeczą, która najmocniej mi się podoba, jeśli chodzi o tę książkę jest pomysł na nią. Mamy możliwość zastanowienia się nieco nad naszym poleganiem na wszystkich wymysłach techniki i tym, jak mocno one ułatwiają nam one życie. Ale nie znaczy to, że wszystko poszło dobrze, bo od pomysłu do jego realizacji jest bardzo długa droga. I tak tutaj mamy pewne nieścisłości, które mnie osobiście nieco mierziły, ale pewna jestem, że wielu z Was nie zwróci na to żadnej uwagi. We wsi, do której przybywa Hubert wszystko jest fajnie wyjaśnione, jeśli chodzi o część kwestii: mamy piekarza, więc świeże pieczywo jest jak najbardziej na miejscu, ale skąd oni wszyscy mają szynkę? Jak mówiłam to może być moje czepialstwo, ale po prostu zastanawia mnie, czemu kwestia pieczywa została wyjaśniona, a skąd jest mięso, kto ma świnki i jest rzeźnikiem, już nie.

Zabrałam się za ten tytuł, ponieważ zaintrygowały mnie wątki demonologii słowiańskiej. Na moje nieszczęście jest to temat potraktowany bardzo delikatnie i właściwie nic nie jest wyjaśnione. Tak, wiem, że po prostu ludzie tam nie mają dostępu do żadnej książki na ten temat, ale nadal to dla mnie dziwne, że przez siedem lat nie zebrali żadnej wiedzy. I przychodzi jakiś random i mówi więcej niż wiedzą sami. Poza tym poszukiwania demonologii, książki podobno zupełnie niedostępnej, niewiadomo w jakiej bibliotece mogłaby kiedykolwiek być, było dla mnie naciągane. Dlaczego? Bo jestem w temacie. Piszę pracę licencjacką poświęconą elementom demonologii słowiańskiej, więc zdaję sobie sprawę z tego ile naukowych i popularnonaukowych tytułów na ten temat można znaleźć w bibliotekach uniwersyteckich. I nie jest to jeden egzeplarz jednej książki. (Tak, wiem, że może być to element fikcji literackiej i wcale nie musi pokrywać się z rzeczywistością. Po prostu chcę też Was uczulić, że jest bardzo dużo tytułów na ten temat.)

Akurat te rzeczy, których się powyżej czepiam, większość z Was może w ogóle nie dostrzec. Dlatego naprawdę nie musicie do tych rzeczy przywiązywać jakiejś większej uwagi. Powiem Wam tylko jeszcze, że nie podobało mi się zakończenie i to, w jakim kierunku pójdą kolejne tomy. Z całą pewnością je przeczytam, jeśli tylko będę miała taką możliwość, ale na pewno podejdę z większą rezerwą. Na całe szczęście książkę czyta się w ekspresowym tempie i bardzo ciężko jest się od niejuwolnić. Mimo niewielu elementów, który mnie nieco irytowały, uważam ją za naprawdę świetną lekturę na rozluźnienie. Zwłaszcza dla młodzieży. 

W skrócie: Jeśli szukacie wątków mitologii słowiańskiej, nie doszukacie się ich zbyt wielu, ale zdecydowanie jest to książka dla Was, jeśli chcielibyście spędzić miło czas, odetchnąć trochę od świata przepełninego technologią. Mimo nie do końca dobrze dopracowanych bohaterów i zakończenia, które zdecydowanie nie będzie należało do moich ulubionych (choć widziałam, że wielu jest z niego zadowolonych), warto spojrzeć na ten świat.

Ocena: Niepokonany smok — 6.5/10

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.