„Tropiciel”, Paulina Hendel
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCI [STRAŻNIK]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Seria: Zapomniana księga #2
O czym?: Hubert wraca do punktu wyjścia. Budzi się jako siedemnastolatek i znów jest na wycieczce w Paryżu, jednak jako jedyny spodziewa się, jak potoczą się sprawy. Decyduje się uratować swojego przyjaciela od śmierci, a także ukraść samochód, aby jak najszybciej znaleźć się w Polsce. Chce ocalić rodziców oraz odnaleźć demonologię, która pomoże mu w walce z demonami mitologii słowiańskiej. Mimo że wie, co się wydarzy, inni mają problem z uwierzeniem w jego historię, nawet kiedy duża część scenariusza się sprawdza. Z kolei Hubert mocno się denerwuje, kiedy wszyscy traktują go jak dzieciaka, który nie ma żadnego pojęcia o życiu i nie wie, jak zachować się w takiej sytuacji. Choć chłopak często zachowuje zimną krew i myśli z wyprzedzeniem, nadal brany jest za kogoś mało ważnego. Jednak w niektórych sprawach trzeba będzie mu zaufać. Zwłaszcza gdy pojawią się istoty, o których nikt nigdy nie słyszał.
Dlaczego?: Mimo że Strażnik nieco zawiódł mnie swoim zakończeniem, stwierdziłam, że sprawdzę, czy historia pójdzie jednak w lepszym kierunku albo przynajmniej takim, który będzie miał większy sens. Bardzo mnie zastanawiało wyjaśnienie pewnych ciekawych kwestii, które ostatecznie tutaj nie zostały rozwikłane, ale mam nadzieję, że będzie to nadrobione w Łowcy.
Bohaterowie: W recenzji pierwszego tomu wspominałam, że moim zdaniem postaci zostały dopracowane na pół gwizdka i swojego zdania nie zmieniam. Oni są nieodpowiednio wykreowani, brak im pierwiastka ludzkiego, który by sprawiał, że staną się bardziej rzeczywiści. Przez całą książkę miałam wrażenie, że obserwuję ich przez szybę, która nie przepuszcza żadnych uczuć, przez co wszystkie emocje były bardzo stłumione i nie byłam w stanie mocniej zżyć się z bohaterami ani przeżywać z nimi lepszych chwil czy ich dramatów. Wszystko wydawało się takie nijakie i nie potrafiło wzbudzić we mnie jakichkolwiek uczuć. Nie widzę żadnej więzi ani między samymi postaciami ani ja w ogóle nie jestem w stanie się do nich przywiązać, a wręcz pewna jestem, że śmierć nawet głównego bohatera nie zrobiłaby na mnie żadnego wrażenia. A to bardzo źle, ponieważ bez tego historia traci bardzo dużo i nawet akcja czy intrygujące demony mitologii słowiańskiej nie są w stanie tego naprawić.
Całokształt: Największy problem jest taki, że książka jest dość długa, a dzieje się właściwie bardzo mało. Całość opiera się na próbie odnalezienia się w nowej rzeczywistości, opisie codziennych czynności oraz walki z demonami. A także pojawiają się wyjazdy w różne miejsca na szaber czy w związku z innymi rzeczami. Koniec. Przez prawie 550 stron śledzimy nudne i przewidywalne czasami losy Huberta, jego rodziny i znajomych. W pewnym momencie czytanie tych opisów, że muszą iść coś sadzić, coś siać, gdzieś sprzątać zaczynało mnie bardzo denerwować i nie wiedziałam, czy jest sens to kontynuować, skoro wciąż kręcimy się wokół tych samych tematów i właściwie nic ponad to się nie dzieje.
Poza tym mam mały problem ze stylem pisania Hendel, który nie do końca mi odpowiada, zwłaszcza jeśli chodzi o używanie nazwisk bohaterów. Czytałam dużo książek w narracji trzecioosobowej i chyba nigdy jeszcze się nie spotkałam z tym, aby tak często ktoś pisał o nastolatkach po nazwisku. Zdecydowanie da się to obejść bez powtarzania imion. Ale nie myślcie sobie, że tylko mi to przeszkadza. Coś jest w tym sposobie prowadzenia narracji, co mnie trochę irytuje i sprawia, że nie mogę w stu procenctach skupić się na akcji czy bohaterach.
W opinii o Strażniku wspominałam o kwestii demonologii i pozwolę sobie do tego wrócić. Powtórzę się, wiem, że jest to fikcja literacka, ale nadal nieco denerwuje mnie to, że nie mamy podanego żadnego konkretnego tytułu, a w bibliotece uniwersyteckiej były zaledwie dwie pozycje na ten temat. Pamiętajcie, że jest tego więcej, a czegoś o tytule Demonologia raczej się nie uświadczy.
W skrócie: Moje nadzieje na lepszą historię od tomu pierwszego roztrzaskały sie w pył, kiedy czytałam o kolejnych irytujących rzeczach, a opisywano czynności na wsi w kółko i w kółko. Demony moim zdaniem mają za mało miejsca w tej historii i zdecydowanie są zaniedbywane. Zdecydowanym plusem, jednak jest to, że książki czyta się dość szybko i nie trzeba poświęcać im bardzo dużo czasu.
Ocena: Niechlujny wampir — 6/10
Brak komentarzy: