„Królestwo popiołów”, Sarah J. Maas
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCI [SZKLANY TRON, KORONA W MROKU, DZIEDZICTWO OGNIA, KRÓLOWA CIENI, IMPERIUM BURZ]! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Seria: Szklany tron #6
O czym?: Aelin została zamknięta w żelaznej skrzyni i żyje na łasce lub niełasce królowej Fae. Meave próbuje ją złamać, ponieważ Niosąca Ogień jest dla niej ogromnym zagrożeniem, dlatego stara się zmusić ją do złożenia przysięgi krwi. Aelin po dwóch miesiącach więzienia, jednak nadal pozostaje silna i nie chce się poddać. W tym samym czasie Dorian razem z Manon i Trzynastką poszukują Crochan oraz klucza Wyrda. Jednak miejsce, w którym znajduje się ostatni z kluczy nie będzie łatwe do zdobycia. Potrzeba będzie dużo sprytu, aby się tam dostać, a także aby pozostać przy życiu. Mimo zakazu Aelin, Rowan w towarzystwie Elide, Lorcana i Gavriela próbuje ją odnaleźć i uwolnić z więzienia królowej Fae. Muszą się jednak spieszyć, ponieważ armie Morath coraz szybciej i liczniej pojawiają się w Terrasenie i mimo że Aedion robi wszystko, aby ich powstrzymać, nie jest pewnym, jak długo wytrzyma. Wszyscy starają się pomóc w ostatecznej bitwie, ale czy uda się ją wygrać? Czy Aelin zostanie uwolniona ze skrzyni, która więzi całą jej moc?
Dlaczego?: Swoją przygodę ze Szklanym tronem rozpoczęłam w roku 2013 i to był jeden z moich pierwszych egzemplarzy recenzenckich. Nigdy nie przypuszczałabym, że spędzę z tą serią aż tyle czasu. Byłam bardzo ciekawa zakończenia, zwłaszcza że po takim początku nie wpadłabym na to, że ta historia potoczy się w ten sposób. Ale jednocześnie byłam bardzo wystraszona, ponieważ wiedziałam, jak Maas zakończyła Dwór skrzydeł i zguby, co mocno mnie zawiodło.
Bohaterowie: Kiedyś mówiłam, że postaci u Maas są jej atutem, ale obecnie nie jestem tego taka pewna. Mam bardzo mieszane uczucia, co do większości występujących tutaj bohaterów i nie chodzi mi o sam charakter, ale też o prezentację tych charakterów. Bardzo często nie pasowało mi jakoś to, co robili z tym, jacy byli do tej pory. Chociaż przyznać muszę, że o części z nich czytało mi się niezwykle dobrze. Oczywiście przede wszystkim moje serce nadal posiada Dorian, który na początku drugiej części zrobił coś takiego, co sprawiło, że polubiłam go jeszcze bardziej. Z kolei moją ulubioną bohaterką pozostaje Manon, która jest bardzo rzeczywista i odpowiada mi swoim charakterem.
O ile postaci główne są dość dobrze opisane, o tyle mam duży problem z tym, że postaci z drugiego czy trzeciego planu są niezwykle słabo ukazane, mimo że są równie interesujące. Osobiście uważam, że dodanie nieco więcej na temat Gavriela czy Fenrysa mogłoby przysłużyć tej opowieści, ponieważ są według mnie intrygującymi postaciami.
Całokształt: Po Dworze skrzydeł i zguby nie stawiałam zbyt wysoko poprzeczki, bo byłam prawie pewna tego, kto przeżyje z głównych bohaterów i jak mniej więcej może się to potoczyć. Prawda jest jednak taka, że samo zakończenie, ostatnia bitwa wypadła moim zdaniem dużo lepiej niż w ACOWAR. Nie powiem dokładnie o co mi chodzi, ale jest kilka rzeczy, które wyglądały o niebo lepiej.
Problemem, który jednak nadal pozostaje jest niezwykła patetyczność, napompowanie chwil między bohaterami, kiedy uświadamiają sobie, że to może być koniec, kiedy zaczynają za dużo myśleć o swoich uczuciach. Wtedy robi się bardzo dziwacznie, bo zaczyna być tak bardzo wzniośle, aż do przesytu. Przynajmniej ja nie jestem fanką czegoś takiego. Już w ACOWAR mnie to drażniło, a tutaj się jeszcze pogłębiło.
Czymś, co można początkowo przeoczyć jest fakt, że nie wszystkie wydarzenia mają miejsce równocześnie. Z racji tego, że skaczemy między bohaterami mamy wrażenie, że to co dzieje się u jednych, ma miejsce równocześnie z innymi wydarzeniami, a niestety tak nie jest. Plus irytującą rzeczą jest skakanie autorki między bohaterami w tych najciekawszych momentach. Domyślam się, że miało to służyć budowaniu napięcia, żebyśmy dłużej zastanawiali się, czy komuś się coś udało, czy ktoś inny przeżył etc. Jednak kiedy miało to miejsce po raz kolejny, byłam coraz bardziej wkurzona i zamiast czytać wydarzenia po kolei szłam do przodu, aby sprawdzić, czy z bohaterami wszystko okej. Wiem, że nie powinnam tak robić, zwłaszcza jako recenzent, ale w pewnym momencie już nie mogłam wytrzymać.
W skrócie: Uważam, że Maas w Królestwie popiołów dała nam lepsze zakończenie niż otrzymaliśmy w ACOWAR, jednak wcale nie jest idealne. Akcja prowadzona jest troszkę chaotycznie, bohaterowie czasami zachowują się jak nie oni, zwłaszcza, kiedy w okolicy jest ktoś, na kim im bardzo mocno zależy. Ale przynajmniej finałowa walka nie wypada aż tak nijak, jak było to w Dworze skrzydeł i zguby.
Ocena: Rozkładający się zombie — 7/10 (chciałam dać wyższą ocenę niż Dworowi skrzydeł i zguby, ale okazuje się, że tam dałam 7/10, a niestety Królestwo nie zasługuje na 8/10, a 7,5 nie będę wymyślać)
Brak komentarzy: