Dlaczego nie będę Wam polecała „Gołębia i węża” Shelby Mahurin?

lipca 10, 2020

Serpent&Dove znane w Polsce jako Gołąb i wąż jest książką, posiadającą dość duże grono zwolenników — dość ciężko jest znaleźć osoby, którym nie podobałaby się ta historia. No, ale jestem tutaj także ja, która często widzi w tych popularnych i super zachwalanych powieściach więcej wad niż zalet. W tym wpisie postaram się Wam przedstawić kilka negatywnych aspektów tej książki, starając się nie spoilerować, jednak jeśli zdarzą mi się momenty, kiedy popłynę, to oczywiście zaznaczę je, abyście wiedzieli gdzie opuścić, a gdzie powrócić do czytania.

Zacznijmy od bohaterów, którzy są uch... no ciężko powiedzieć o nich wiele dobrego. Autorka wymyśliła ciekawy wątek z połączeniem dwóch przeciwieństw — Lou, która jest roztrzepana, ucieka przed swoim przeznaczeniem, ukrywa swoją wiedźmią tożsamość, jest niezwykle wyszczekana i zawsze mówi, co myśli — aż za bardzo wpisuje się w schemat tego typu bohaterki. Reid z kolei został wychowany od maleńkości, aby walczyć z wiedźmami — jest wierny swoim zasadom i właściwie ciężko jest zmienić jego podejście do świata, które budowane było od najmłodszych lat. Zderzenie tych dwóch osób mogłoby być wielce interesujące — niedawno @booking.around na InstaStories poruszała również ten temat [możecie go zobaczyć w wyróżnionych relacjach dotyczących Wojny makowej]. I tak samo jak ona uważam, że to w jaki sposób zdecydowano się poprowadzić tych bohaterów jest po prostu niezwykle krzywdzący dla nich samych — jest po prostu kompletnie niespójne z tym, jak zostali przedstawieni na początku.

Warto też zwrócić uwagę na to, że wątek małżeństwa i konieczności jego zawarcia jest po prostu kompletnie bezsensowny i nielogiczny. Ciężko jest znaleźć jakieś wytłumaczalne motywy, które mogłyby ich do tego zmuszać. Dla mnie kompletne zmarnowanie potencjału nastąpiło dokładnie po tym wydarzeniu — większość ciekawszych wątków zaczęło się wtedy sypać.

Jeśli chodzi o relację między nimi — moim zdaniem to wszystko dzieje się za szybko. SPOILERY Cała wielka miłość zostaje rozbudzona w ciągu dwóch tygodni od poznania się szanownych państwa. Fakt, że Reid dość szybko przechodzi z trybu „zabijam każdą napotkaną wiedźmę” do  „kocham Lou i nie mogę jej zabić, a wiedźmy może wcale nie są takie złe, jak nam się mówi” jest po prostu dość nielogiczny. Wybaczcie mi, ale ciężko jest mi uwierzyć, że postać z tak mocno utwardzonym kręgosłupem moralnym — która też nie jest zbyt chętna do zmiany swoich poglądów nawet o milimetr — nagle staje się kimś kompletnie innym. A tak poza tym to może i uprawianie seksu na dachu jest romantyczne, ale robienie tego w zimę to raczej nie jest najlepszy pomysł. KONIEC SPOILERÓW

Kolejną wadą jest świat, który jest w znacznej większości niedopracowany — autorka doszła do wniosku, że skoro czytelnicy są świadomi tego, jak wyglądała Francja w czasach polowania na czarownice to nie trzeba nic im wyjaśniać. Mimo że ten świat to nie do końca jest Francja. Przykro mi, ale nie jestem w gronie osób, które by jakoś szczególnie się na tym znały i odnalezienie się tam było dla mnie nieco ciężkie — przestrzeń była dla mnie kompletną niewiadomą.

W trakcie czytania też miałam wrażenie, jakby ciągle coś mi uciekało, gdzieś były luki, czegoś mi brakowało, ale ciężko było mi znaleźć tę nieobecną cząstkę. W jakiejś opinii na GR lub LC widziałam, że ktoś zwrócił uwagę na to, że przeskoki między miejscami akcji są dziwne, ponieważ nie wiadomo skąd i jak znaleźliśmy się w tym, a nie innym miejscu. I to jest chyba właśnie to, co mi wadziło — gdzieś zaginęły te opisy przestrzenne i cały świat wydawał się jeszcze bardziej jednowymiarowy.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to literatura bardziej młodzieżowa (choć ja bym poszła bardziej w określenie jej jako NA, nie YA) i przewidywalność jest dość częstym elementem. Mimo tego uważam i tak, że możliwość przewidzenia pewnych akcji, związków rodzinnych etc. w tym przypadku była po prostu zbyt wielka. Jednak kiedy kończyłam książkę liczyłam na jakiś cliffhanger, który sprawi, że będę zainteresowana spojrzeniem jeszcze na kolejne części. Sprawa jest jednak taka, że postać, która się pojawia i która ma zaintrygować czytelników jest mi kompletnie nieznana. TROCHĘ SPOILERY? Z tego, co się zorientowałam po recenzjach w Internecie ta osoba jest kimś naprawdę istotnym w historii Francji i jeśli ktoś zna trochę te czasy, to z całą pewnością będzie zaintrygowany. Ja jestem zdecydowanym laikiem i nie mam zielonego pojęcia, co to za osoba. Zwłaszcza, że Gołębiu i wężu jej imię/pseudonim/cokolwiek nie pojawia się ani razu! KONIEC SPOILERÓW

Widzę, że coraz bardziej rozrasta mi się ten tekst, ale nie chcę Was zanudzać, dlatego tutaj przerwę — główne elementy, które mi się nie podobały już przedstawiłam. Zostawię jednak miły akcent na koniec — książkę czyta się bardzo szybko, sama połknęłam ją w zastraszającym tempie i mimo wszystko ciężko było mi się od niej oderwać. Dopiero, kiedy ją skończyłam i pojawił się czas na refleksję, dostrzegłam te wszystkie wady. 

Mimo że ja polecała tej historii Wam nie będę, może nadal jesteście nią zainteresowani i chętnie po nią sięgniecie. Albo może już przeczytaliście. Koniecznie dajcie znać, jakie Wy macie odczucia względem tej powieści!

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.