„Zaczytana i bestia” Ashley Poston — co myślę i czy można czytać bez znajomości poprzednich tomów?

września 18, 2020

 

Całkiem niedawno miała premierę trzecia część serii Starfield (Once upon a con) — pierwsze dwie to Geekerella oraz Księżniczka i fangirl. I myślę, że bardzo dużo czytelników chciało się z nią zapoznać ze względu na to, że na jej kartach pojawia się osoba niebinarna. Kwestia używanych zaimków stała się bardzo ważna, bo w języku polskim jest naprawdę trudne, aby czasowniki były pozbawione „cech” męskich lub żeńskich. Więc dużo osób chciało przeczytać, ale pojawiły się bardzo ważne pytania: Czy Zaczytaną i bestię można czytać bez znajomości Geekerelli i Księżniczki i fangirl? Czy można czytać ją jako osobną historię? Postaram się za chwilę rozwiać Wasze wątpliwości.

 

Zacznijmy od tego czym jest seria Starfield — każda z trzech części opowiada o innej parze bohaterów. Cała trylogia kręci się wokół Starfield — serii książek sci-fi albo ekranizacji (niektórzy bohaterowie oglądali serial, inni czytali książki). W tej trylogii część głównych bohaterów jest aktorami nowej wersji adaptacji Starfield. Więc jak widać gra to bardzo ważną rolę w ich życiu, jak i w pełnym zrozumieniu serii Poston.

 

Ja sama zabierałam się za Zaczytaną i bestię kompletnie nie wiedząc w co się pakuje — jedyne, co wiedziałam to, że jest to retelling Pięknej i Bestii, co oczywiście zasugerował mi tytuł. Cała reszta była dla mnie kompletną niewiadomą. W momencie, gdy zaczynałam czytanie ta cała idea Starfield i ogarnięcie czym to jest, a także jak ważną rolę gra w książce była dla mnie nieco niejasna. Dlatego też nie przywiązywałam do niej większej uwagi. Skupiłam się wyłącznie na historii Rosie i Vance’a.

 

Co nie jestem pewna, czy było dobrym pomysłem.

 

Ich historia nie jest wymagająca, powiedziałabym wręcz, że jest do bólu przewidywalna, dla mnie też nieco mdła. Nie odnalazłam w niej zbyt wiele wyrazu, a postaci kompletnie mnie do siebie nie przekonali. Np. postać Vance’a, która dla mnie była przesadzona — tak mocno wpisana w swoją rolę, że w pewnym momencie przestało to być dla mnie zjadliwe. Rosie była nieco lepsza, ale nie powiem, aby jakoś mocniej mi się spodobała.

 

Ale nie zmienia to faktu, że czytało się bardzo szybko i jeśli naprawdę nie chce się mocno przyglądać temu wszystkiemu i analizować to można się nawet nie aż tak źle bawić. Da się przeżyć, choć bez szału.

 

Ale ja nie o tym. Miałam powiedzieć, czy można czytać Zaczytaną i bestię bez znajomości poprzednich części. Odpowiadam: można, ALE tylko jeśli chcecie skupić się wyłącznie na historii Rosie i Vance’a, a całą kwestię Starfield mieć jako malutki dodatek, któremu nie poświęcacie wiele uwagi.

 

Nie czytałam poprzednich tomów, ale wiem, że po przeczytaniu Zaczytanej i bestii nie da się w pełni zrozumieć Starfield i tego, jak wielki ma wpływ na bohaterów, a także fabułę. Dla mnie przeczytanie tej jednej części było wystarczające, ponieważ nie zależało mi ani trochę na otoczce, chodziło mi wyłącznie o kwestię romansu i też tego, jakich zaimków będzie używała osoba niebinarna. Dlatego ja nie zwracałam uwagi ani na Starfield jako serię książkową czy serial ani też nie przywiązywałam wielkiej wagi do postaci z poprzednich części. Da się w ten sposób przeczytać tę historię — sama nie czuję, abym wiele straciła, ale może się okazać, że kogoś zaintryguje świat Starfield, więc wtedy lepiej najpierw spojrzeć na Geekerellę.

 

A jeśli chodzi o Queen (czyli osobę niebinarną w powieści) — nie będę się wypowiadała czy zaimki używane przez tłumaczkę są odpowiednie, ponieważ nie mnie to oceniać. Chciałabym jedynie powiedzieć, że mam wrażenie, że tłumaczka starała się nie używać czasowników, w których musiałaby „postawić”, na którąś płeć. Co dobrze działało na całą tę sytuację.

 

Jak widać, ja fanką nie zostałam, jednak nie znaczy to, że kompletnie odradzam tę książkę/serię. Można poświęcić jej trochę swojego czasu, kiedy ma się ochotę na coś, co oderwie nas na chwilę od otaczającej nas rzeczywistości, bo jest to właśnie tego typu historia — na jeden, dwa wieczory i właściwie nieco do zapomnienia.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.