Ostatnio przeczytane | IV kwartał 2020
Witajcie w roku 2021! Przychodzę do Was nieco później niż zamierzałam. ale mam nadzieję, że jednak uda mi się tak zorganizować życie, że posty będą pojawiały się raz w tygodniu (najprawdopodobniej czwartek będzie dniem bloga). Chciałabym tworzyć regularne treści, dlatego wyznaczam sobie konkretny dzień na realizację zadania. W tym tygodniu posty będą dwa, ponieważ ten jest za tydzień poprzedni, a ze względu na tematy, jakie sobie wymyśliłam, nie mogę poprzesuwać teraz wszystkich wpisów, więc teraz będą dwa, a później już jeden tygodniowo.
Przechodząc jednak do dzisiejszego tematu — mam dla Was kilka słów na temat książek, które przeczytałam w ostatnim kwartale 2020, jednak z pominięciem lektur na studia, ponieważ nie miałam za bardzo nic na ich temat do powiedzenia. W każdym razie miłego czytania, a jeśli chcecie zobaczyć, co czytałam w kwartale trzecim, zapraszam do poprzedniego posta!
W październiku przeczytałam kilka nie aż tak super książek, ale też wróciłam do czytania lektur, ponieważ rozpoczął się kolejny semestr studiów. W każdym razie ten miesiąc rozpoczęłam od Dziewczyny z wieży — trochę później niż zamierzałam, ponieważ planowałam skończyć trylogię w wakacje. Cóż, wyszło inaczej. Jednak o samej serii mam dość niesprecyzowaną opinię. Są elementy, które lubię, ale jest też kilka, które trochę mniej mi się podobały.
Następnie przeczytałam Bezświt, który mnie raczej wynudził. O całej serii możecie poczytać na moim Instagramie.
Później pojawił się kolejny w roku 2020 Sanderson — autor, który doskonale wie, czym zaciekawić czytelnika. Jestem bardzo zaintrygowana światem magicznym, który został tutaj zaprezentowany i tak, jak inne jego książki, będę polecała zapoznanie się z Rozjemcą. Ale żeby nie było tak dobrze to przyszedł czas na jedno z większych rozczarowań 2020, czyli Księgi zapomnianych żyć (możecie też znać ją pod angielskim tytułem The Binding). Spodziewałam się po tym tytule czegoś kompletnie innego. Zupełnie nie spodobał mi się kierunek, w którym podążyła ta opowieść w części drugiej i zawiodłam się tym, jak mało było sztuki oprawiania, która tak mocno zaintrygowała mnie na początku.
W październiku skończyłam natomiast serię Kronik Czerwonego Klasztoru i jeśli chcecie zobaczyć, co na jej temat myślę, zajrzyjcie do mojego instagramowego posta. Z kolei ostatnią nie-lekturą było Pół króla. Morze Drzazg to seria, za którą się zabrałam z polecenia @booking.around. Co mogę Wam zaspoilerować — przeczytałam całą trylogię w 2020 i trochę niżej powiem Wam coś o całości.
Październik rozpoczęłam od Dziewczyny z wieży, natomiast listopad od Zimy czarownicy. Co mogę powiedzieć o tej trylogii? Podobała mi się, ale jednocześnie lekko mi umykała. Nie jestem zbyt wielką fanką Wasi, tak samo jak Morozki. Ogólnie to właśnie bohaterowie najbardziej mi przeszkadzali. Przez nich i relacje między nimi nie byłam w stanie w pełni przywiązać się do historii.
To ile nasłuchałam się niezbyt pochlebnych opinii na temat Kirke bardzo utrudniło mi przezwyciężenie strachu przed tą historią. Dlatego też długo musiała czekać na półce na swoją kolej. I mówiąc szczerze, ja zawiedziona nie jestem. Lubię mitologię grecką, ale nigdy nie udało mi się zagłębić na tyle, żeby znać więcej niż dowiedziałam się w szkole. Tutaj natomiast mamy więcej mitów, pewnie trochę przekształconych, ale jakoś nie bardzo mi to przeszkadza. Więc jeśli znacie mitologię grecką dość dobrze to raczej nie znajdziecie tutaj wiele nowych i mocno intrygujących tematów, ja natomiast zadowolona jestem, zwłaszcza że styl pisania też był przyjemny.
Później wzięłam się za dwie książki po angielsku — najpierw za The Learning Hours Sary Ney, której powieści jestem w stanie przyjmować wyłącznie w tym języku. Wierzcie mi, próbowałam przeczytać rozdział czy dwa z wersji polskiej i nie skończyło się to dobrze. W ogóle ja polecam tego typu książki przyjmować po angielsku, jeśli tylko możecie. Ja wówczas kompletnie inaczej je odbieram, bo jednak w polskim niektórych kwestii się tak nie odda. Dlatego też Him Bowen i Kennedy również poznawałam w oryginale. Było to moje pierwsze spotkanie z New Adult, zawierającym związek dwójki chłopaków. Nie spodziewałam się wielkiego wow, ale w sumie nie było tak źle, jak się bałam, że będzie.
W listopadzie przeczytałam również dwie części serii Morza Drzazg, bo okazało się, że jakoś mało pamiętam po pierwszym tomie. Kiedy zaczęłam czytać Pół świata trochę byłam zdziwiona, że nie zapamiętałam tyle, ile myślałam, dlatego nie chciałam, aby przerwa między drugą a trzecią częścią była duża. W skrócie jednak mówiąc o trylogii — było okej, czasami do przewidzenia; dość brutalnie, ale do przeżycia. Jedynie źle zbudowany moim zdaniem jest rozwój postaci — częściowo jestem w stanie zrozumieć, skąd u nich takie, a nie inne zmiany w zachowaniu, ale nie zostało to moim zdaniem dobrze opisane.
Natomiast ostatnią książką, o której chcę powiedzieć, jeśli
chodzi o moje listopadową listę, jest Wojna makowa. Dość popularna pozycja,
dlatego stwierdziłam, że sprawdzę, co w trawie piszczy. Nie powiem, abym była
zachwycona tym, co otrzymałam, ale sprawdzę dwa kolejne tomy, żeby mieć pełen
obraz. Czekam tylko aż trzecia część pojawi się w Polsce, aby poznać je jedna po drugiej.
Grudzień natomiast zaczęłam od dość wychwalanego kryminału, czyli Piętna Przemysława Piotrowskiego. Co jakiś czas nachodzi mnie ochota na tego typu literaturę i ten tytuł wydawał mi się odpowiedni. Nie do końca jednak jestem zadowolona z tego, co dostałam. Jakoś ta intryga mnie nie przekonywała — miałam problem z zakończeniem całej sprawy, dlatego też raczej kolejne tomy sobie odpuszczę.
Za bardzo chwaloną książkę 2020 roku uznaje się również Ukochane równanie profesora — opisywane jako bardzo ciepłą i kochaną powieść. Wzięłam się za nią z ciekawością i bez większych oczekiwań. Podczas czytania byłam bardzo zaintrygowana — książkę czyta się naprawdę dobrze — jednak trochę brakło mi czegoś więcej. Chyba zbyt statyczna mi się wydawała.
W grudniu przeczytałam jeden ze swoich wyrzutów sumienia, czyli Malowanego człowieka. Przeczytałam części jedna po drugiej, bo inaczej się nie da, kiedy dostaje się takie zakończenie pierwszej części. I też będę polecała takie czytanie, bo możecie się wkurzyć, że trzeba czekać. A książkę jako taką polecam — mam też ambitny plan przeczytać całą serię w 2021. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ostatnią natomiast nie-lekturą, którą przeczytałam były Te wiedźmy nie płoną, po których w sumie nie spodziewałam się wiele. Brałam się za nią bardziej z ciekawości, jak zostanie opisana relacja damsko-damska, bo jednak nadal jest to dość rzadki temat. Na pewno nie jest to cudowna książka, ale moim zdaniem jako młodzieżówka wypada naprawdę fajnie. Po drugi tom raczej nie sięgnę, ale tę powieść wspominała będę dobrze.
I w ten sposób prawie zamykam kwestie książkowe związane z rokiem 2020. Co czytałam w poprzednim roku możecie sprawdzić zarówno w postach z cyklu Ostatnio przeczytane — trochę przypadkowo zamykałam je w kwartałach — jak i na moim Goodreads. Ale jeśli chcecie też dowiedzieć się nieco o moich ulubionych książkach i rozczarowaniach, to zapraszam na mojego Instagrama (@ka.razy.dwa) i w przypiętą relację pod nazwą 2020 — poza książkami są tam też podsumowane dramy. A teraz miłego roku 2021 i spełnienia tego, co do spełnienia jest!
Brak komentarzy: